Wstęp
"Pan znakomicie sobie radzi z historią przedwojenną, ja natomiast sugeruję wątek powojenny… ten sprzed rozbudowy miasta w połowie lat 70-tych" - napisał do mnie Pan Tomasz Lipiński. Pozostaje mieć nadzieję, że poniższa opowieść ośmieli nieco innych słubiczan, by również podzielili się własnymi wspomnieniami i archiwalnymi fotografiami z rodzinnych albumów.
Pan Tomasz, który interesuje się historią Słubic sprzed ich zasadniczej przebudowy, rozpoczyna swoje wspomnienia od wątku rodzinnego: "Historia mojej rodziny jest banalna jak i setek innych w Słubicach. Matka w 1945 r. przyjechała transportem do Sulęcina z dawnych Kresów Wschodnich, z terenów dzisiejszej Białorusi. W połowie lat 60-tych uczęszczała do szkoły odzieżowej w Słubicach. Ojciec zaś urodził się pod Grójcem i jako pancerniak z Gliwic trafił w tym okresie do pułku czołgów w Słubicach. Wtedy też moi rodzice poznali się”.
"Matka do końca pracowała w ZPO „Komes”, a ojciec przez wiele lat był pracownikiem ADM, później MPGKiM” - kontynuuje Pan Tomasz. „To kopalnia informacji o urbanistyce Słubic lat 60-tych i 70-tych. Nie jestem aż taki stary, ale z dzieciństwa pamiętam dość wiele. Pamiętam też słowa ojca, który twierdzi, że do początku lat 70-tych w Słubicach nic się nie budowało a raczej jedynie remontowało. Ojciec opowiadał, że jeszcze pod koniec lat 60-tych było wiele pustostanów”.
Ul. Dzierżyńskiego, ul. Świerczewskiego
"Przy ul. Dzierżyńskiego (obecnie ul. Konstytucji 3 Maja), idąc od WOP (Straży Granicznej), tu gdzie obecnie znajdują się garaże, do końca lat 60-tych stała piękna, choć opuszczona i zaniedbana willa z kręconymi schodami i wybitymi oknami (willa inspektora budowlanego Lüllwitza – przyp. aut.). Mało kto teraz wie, że jeszcze w latach 60-tych na terenie koszar wojskowych, w budynkach garażowych czołgów i budynkach obsługi technicznej były zwyczajne żłoby i uchwyty w ścianach z metalowymi kółkami do uwiązywania koni (!). Nie powinno to jednak dziwić, biorąc pod uwagę wcześniejsze zastosowanie obiektu”.
W budynku obecnego Urzędu Pracy przy ul. Świerczewskiego (ob ul. Piłsudskiego), będącego niegdyś integralną częścią jednostki wojskowej, znajdowała się poczta o odrębnym kodzie pocztowym 69-101 (przeznaczona wprawdzie dla wojska, ale cywile też z niej korzystali).
Ul. Wojska Polskiego
Pan Tomasz zezwolił na publikację dwóch fotografii z jego kolekcji, które ukazują ul. Wojska Polskiego z okresu końca lat 60-tych: „Na pierwszym obecna lokalizacja sklepu "Piotr i Paweł” (ul. Wojska Polskiego 9). Budynek w tle - róg drugiego piętra - do początku lat 80-tych wciąż w kuchni był poniemiecki, mosiężny zlew poniemiecki wyłącznie z zimną wodą. Uwagę zwraca bruk, który w ówczesnych Słubicach był powszechny”.
Na drugim zdjęciu: dawny budynek kas biletowych PKS (pusty skwer przy dzisiejszym sklepie „Netto”). Wszystkie osoby z pierwszego szeregu, z wyjątkiem jednej, już nie żyją. Oba zdjęcia wykonano podczas pochodu pierwszomajowego.
Plac Przyjaźni, ul. Jedności Robotniczej
Jeżeli chodzi "Koński rynek", Pan Tomasz przekonuje, że przetrwał on w niezmienionej formie do końca lat 70-tych: „Nawet te dwa białe okna na parterze.. Była tam rozdzielnica (centrala telefoniczna) , w której pracowała siostra mojej matki. A propos telefonii... Znam z pierwszej ręki relacje kilku byłych pracowników telekomunikacji, m.in. nieżyjącego już Pawła Zawadzkiego odnośnie budynku Postamt III (obecnie apteka na rogu ul. Jedności Robotniczej i ul Mickiewicza – przyp. aut.). Dziwne, że wszystko wokół ocalało, a ten jeden budynek - nie. Przypuszczam, iż był zbyt strategiczny. Do połowy lat 50-tych przy ul. Jedności Robotniczej stali przecież Rosjanie. A może zwykle się spalił. W każdym bądź razie wspomniani już pracownicy opowiadali, że jeśli cokolwiek się działo z telefonami w latach 50-tych i 60-tych, to tam właśnie szukali i grzebali. Nie powinno to dziwić, przecież zbiegały się tam kable z całego miasta”.
Poniżej fotografia z prywatnego archiwum Tomasza Lipińskiego ukazująca nieistniejący już budynek, na miejscu którego stoi dziś poczta (Plac Przyjaźni 5 – przyp. aut.). Zdjęcie wykonano około 1976 czy 1977 r. Pan Tomasz doskonale pamięta ten budynek, jednak nie wie, dlaczego go zburzono: "Dawniej na parterze była pasmanteria - guziki i tym podobne... Mówiono, że sprzedaje tam jeden ze słubickich Żydów. Nie wiem, dlaczego tak mówiono. Być może faktycznie był mojżeszowego wyznania”.
Na jednym z historycznych zdjęć placu, dostępnych w Internecie, dostrzegalny jest brak jeszcze budynku "Jubilat". Można natomiast zauważyć tzw. bunkier (właściwie schron), podłużny ceglany korytarz nadsypany ziemią, usytuowany wzdłuż ulicy. Istniał do połowy lat 70-tych, gdy postawiono już wspomniany wyżej „Jubilat”.
Pan Tomasz wspomina: „Zimą bawiłem się tam na sankach, teraz to postój taxi. Patrząc w prawo, na miejscu dzisiejszego salonu odnowy biologicznej (hotel „Anka”) stały szalety publiczne. Był to mały, parterowy budynek z płaskim dachem, nie wiem, czy poniemiecki. W każdym bądź razie pachniało nieciekawie. To już było. A dziś? Skandal... Nie pamiętam kiedy rozebrano ten budynek, ale tuż za nim nie było wcale przejścia jak dzisiaj w kierunku osiedla, lecz funkcjonował skup butelek. Wysokie na kilka metrów ogrodzenie z siatki z mnóstwem skrzynek drucianych. Skupowano tam butelki różnego rodzaju, dziś nie do pomyślenia. Wszystko było szare, jakby brudne”.
Pan Tomasz opowiada dalej: „Patrząc na foto, idąc w prawy róg opuszczając Plac Przyjaźni natknęlibyśmy się po lewej stronie na knajpę „Graniczna”, osobliwie i obrzydliwe zarazem wówczas miejsce. Do dziś zachowały się fundamenty, zaś jesienią ubiegłego roku teren ogrodzono i zasypano szlaką. Było pełne dymu i pijaków, ale, co ważne, wydawano tam obiady. Wciąż pamiętam kartki. Patrząc z tego miejsca w kierunku łaźni miejskiej (Katolickie Centrum Studenckie) - po prawo stoi pierwszy osiedlowy budynek mieszkalny wybudowany w powojennych Słubicach”.
Ul. Reja, ul. Daszyńskiego
„Skręcając w prawo w ul. Reja - tam, gdzie stoją nowe budynki, w latach 70-tych rosły jeszcze krzaki. Lekkim łukiem dojdziemy do ul. Daszyńskiego, mijając po lewej niszczejące historyczne ogrodzenie. Na rogu przed sklepem mięsnym stoi jeszcze rzadkie poniemieckie drzewo. W drugiej połowie lat 70-tych skrzyżowanie ul. Reja z ul. Daszyńskiego było rozkopane, gdyż kładziono rury gazowe. Bohater dzisiejszego artykułu przyznaje: „Jako dzieciak bawiłem się w wykopach, dziwiąc się, dlaczego na takiej głębokości znajdowałem tłuczeń ceglany i szczątki ceramiki. Czyżby to ślady dawnej przeszłości?”
„Dom przy ul. Daszyńskiego 21 przeszedł remont generalny pod koniec lat 60-tych, dobudowano wówczas II piętro. Klatka schodowa była wcześniej na ścianie szczytowej, zwieńczona okrągłym oknem na poddaszu”.
Ul. Żeromskiego, ul. Konopnickiej, ul. Kochanowskiego
Pan Tomasz wspomina: „Na placu Sybiraków naprzeciwko cukierni „Szczerbiński” stał dwupiętrowy młyn - przedłużenie ul. Żeromskiego. Na owym placu po wschodniej stronie, od strony starej policji jest bunkier. Widać tylko dach, ale nie został zniszczony, tylko zasypany. Bawiłem się w środku, tam pod ziemią jest pomieszczenie. Dalej jesteśmy przy ul. Konopnickiej. Idąc w prawo dochodzimy do przejścia dla pieszych. W lewo wiodła droga z kamieni narzutowych ku „Trójce”, dziś to popularny „deptak”. Po prawo ul. Żeromskiego - kiedyś wiecznie zalana/zawilgocona ulica. Tu gdzie stoi okrągły słup ogłoszeniowy dawniej była drewniana buda, taki kiosk z piwem. Ostatni tego typu „okaz” stoi jeszcze naprzeciw starego WOP-u przy ul. Kanałowej - warto sfotografować. Dalej były ogrody i krzaki. Po lewej, jak trafostacja ,stał domek z ogrodem, za nim - tu gdzie wolny plac - były ogrody, czy sady. Na wysokości hurtowni papierosów w lewo ul. Wodna”.
Z tym miejscem wiąże się jedna z zasłyszanych przez Lipińskiego opowieści człowieka urodzonego w Słubicach w 1945 r.: „Twierdził on, że w połowie lat 50-tych podpalali puste budynki w miejscu, gdzie dziś jest os. Kochanowskiego i czekali, kiedy przyjedzie straż. Makabryczne, ale tak ponoć było. Przez lata nie dawałem temu wiary, iż były tam pustostany, gdyż na początku lat 70-tych chodziłem do "Trójki" od ul. Żeromskiego kocimi łbami (dzisiejszy „deptak”) a po lewej stronie widziałem tylko zarośla. Po prawej stronie od skrzyżowania stał samotny domek z ogrodem, a dalej ogrodnictwo (obecna trafostacja i fioletowy budynek ze sklepem "Żabka"). Weryfikacje przyniósł Internet, gdy ściągnąłem przedwojenne mapy. Faktycznie, na owych mapach były tam naniesione budynki.”
Pan Tomasz kontynuuje wątek opowieści starszych słubiczan: „Ze względu na sprawy zawodowe znam osobiście starszego pana, który utrzymuje, iż jako dziecko w 1945 lub 1946 r. bawił się z innymi na lotnisku tłukąc zegary, czy wskaźniki w niemieckich samolotach, które to ponoć tam stały. Cóż, nie mam podstaw, by nie wierzyć. W końcu to nie było lotnisko bojowe. A tuż obok ze 2 lata temu, za przejazdem po prawej stronie, za hotelem i salonem samochodowym wykarczowano kawałek lasu odkrywając poniemiecką strzelnicę. Ojciec twierdzi, że w latach 60-tych była używana przez wojsko, no, ale to było 50 lat temu. Jedyny problem to teraz brak dokumentacji fotograficznej.”
Ul. Sienkiewicza, Os. Słowiańskie
„Skręcając w lewo ku ul. Sienkiewicza mijamy po prawej (przedzielone teraz piwiarnią i sklepem) kawałek Osiedla Słowiańskiego z trzema pozostałymi budynkami. Te dwa od lewej (kapelusznik i fryzjer) miały wyjścia z klatki na ulicę - dziś zamurowane. Idąc dalej mamy po prawej pocztę ipieczątki a po lewej „wieżowiec”. Na tym miejscu stał parterowy budynek z ogrodem, gdzie pewna starsza babuleńka w zamian za suchy chleb dla kur dawała jajka”.
Co jeszcze pamięta Pan Tomasz? „Patrząc na wprost widzimy dziś żółty budynek bodajże Ośrodka Pomocy Społecznej lub opieki nad niepełnosprawnymi (PCPR – przyp. aut.). W połowie lat 70-tych była tam okrutna „żulownia” (pijalnia piwa). Róg budynku nie leży w kącie prostym, lecz jest ścięty, gdyż właśnie tu było wejście. Na prawo skwerek - pierwsze słubickie rondo, kiedyś z ruchem dwustronnym. Na skrzyżowaniu przy ul. Sienkiewicza i ul. Łokietka stał dom rozebrany w połowie lat 80-tych. Mieszkała tam rodzina p. Usik. Po drugiej stronie ulicy, gdzie istniał kort tenisowy, po wojnie rozebrano kręgielnię”.
Ul. Mickiewicza, ul. 1 Maja i ul. Sportowa
Pan Tomasz dzieli się kolejnymi opowieściami: „Pamiętam śliczny domek,który stał przy przedłużeniu Mickiewicza ku Odrze. Po prawej on a po lewo płot oddziału nr 4 ZPO „Komes”. Dziś tam parking Collegium Polonicum. Szkoda... W budynku obecnego SMOK-a był internat odzieżówki a w byłym już PSS - internat "samochodówki". Interesujące są również pozostałości trakcji tramwajowej na 1go Maja widoczne na wielu budynkach - wystające haki. Cud, że ocalały.”
„Przejście na tzw. łąki (zalewowe) było kiedyś bardzo wąskie. Tam, gdzie stoi dawna „Warszawianka”, było drzewo, zaś teren był sukcesywnie zasypywany. W obecnym kościele NMP Królowej Polskie przy ul. 1 Maja od strony ul. Niepodległości było wejście w dół przed bramą, dziś zamurowane. Była tam ochronka a potem i nauka religii. Zimą pięknie było widać drogę do dawnej wieży Kleista. Na początku lat 80-tych przed cmentarzem na dole, przy skrzyżowaniu z ul Kupiecką stał jezcze publiczny szalet, oczywiście poniemiecki. Z przedłużenia ul. Sportowej na początku lat 80-tych wybierano zaś cegły m.in. pod budowę garaży”.
Wyjaśnienie niektórych wyrażeń:
- MPGKiM - Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej
- PCPR – Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie
- "Trójka” – Szkoła Podstawowa nr 3 im. Stefana Czarnieckiego
- ZPO – Zakłady Przemysłu Odzieżowego
Komentarze
Ciężkie było życie XX-wiecznego słubickiego browarnianego smakosza. Warunki niesprzyjające degustacji, lokali tyle co kot napłakał, a picie dopiero po godzinie 13.
Wspomnieć jeszcze należy o następnym barwnym lokalu, który znajdował się na ul.Wrocławskiej w miejscu, gdzie dziś stoi sklep elektryczny. Dokładnie w tym samym miejscu i na takiej samej powierzchni miał swoją siedzibę bar piwny o wdzięcznej nazwie "AKWARIUM". Nazwa znów obrazowo oddawała ducha lokalu, gdyż był to budynek mocno przeszklony i podchmieleni panowie niczym rybki w akwarium prezentowali przez szyby swoje dźwięki. Pamiętam, że dumnie nazywany WC w tym lokalu miał formę długiej rynny - tak, tak, nie było muszli czy pisuarów, a odlewało się za przeproszeniem, bezpośrednio na ścianę z taką rynną odpływową.
No i wreszcie wspomnieć trzeba o barze "RONDO". Ten wizytowy lokal mieścił się zaraz przy moście, w miejscu, gdzie dziś stoi Collegium Polonicum i nazwę swą przyjął po prostu od skrzyżowania przy moście w formie ronda, które zresztą mamy do dziś....
A przy okazji zapraszam do mojej galerii, gdzie staram się gromadzić obrazki przedstawiające przedwojenną historię naszego miasta.
picasaweb.google.com/110805968438842360418/DammvorstadtSUbiceFrankfurtNadOdra?authuser=0&feat=directlink
Dzięki za ciekawą lekturę,ciekawa jestem kim jesteś;-)
pozdrawiam!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.