Stało się. Pora zakończyć najdłuższy weekend nowoczesnej Europy i powrócić na naszą prowincjonalną ziemię po tych strasznych dniach kiedy nasze pazerne oczy w ogóle nie chciały współpracować z naszymi żołądkami, pełnymi aż po przełyk od tych wszystkich serników, rybek, szampanów i innych pierogów. Dobrze, że mamy to już za sobą, jeszcze tylko karnawał i 40 dni postu do następnej wyżery. Teraz miasta większe i mniejsze już szykują się na kolejne Owsiakowe szaleństwo. Pół województwa a może i całe niestety, śmieje się z pewnej pani z Kostrzyna. Pani od harcerzy i do tego radna miejska obraziła się prawie śmiertelnie na Jurka, który ponoć nie zrobił nic by utrzymać tamtejszy oddział dziecięcy. Na medycynie się może nie znam, bo i po co, ale coś mi tam świta, że to właśnie radni miejscy wspólnie z radnymi powiatowymi mogą coś z tym zrobić a przynajmniej walczyć jak lwy z NFZ-tem, by oddział przywrócić. Ale może lepiej jest obrazić się na Jurka O., który w podzięce za udostępnienie mu miasta na Woodstock i siłą wcielonych do działania podczas finału orkiestry harcerzy powinien za pieniądze orkiestry postawić najlepiej cały szpital jako hołd miejscowej radnej harcerce, czy też może harcerce radnej. Panią pozdrawiam a harcerzom z taką pewną nieśmiałością mówię, jak nasz były prezydent od bólu goleni….NIE IDŹĆCIE TĄ DROGĄ!!!...ani Wy, ani jeśli się tak przypadkiem zdarzyło wasz pies Saba a w niedzielę jak zwykle wyruszajcie zbierać grosiki od kostrzyńskiego ludu.
Teraz może trochę o Słubicach, bo i portal jak najbardziej słubicki. U nas może nie ma takiej pani obrażalskiej, ale porównując choćby wpływy z poprzednich zbiórek i ogólnie taką jakąś dziwną atmosferę nie wypadamy najlepiej. Zaraz pewnie ktoś powie, że u nas nie ma dużych zakładów pracy, spalił się bazar, euro spadło (choć ostatnio znowu rozkwita) a kryzys stał się członkiem każdej z naszych rodzin. Owszem przyjmując te argumenty i tak śmiem twierdzić, że u nas jakoś tak mniej się wszystko udaje. Z racji swych zainteresowań, pasji i nazwijmy to innych koników obserwuję naszą prowincję już jakiś czas i do dziś nie wiem o co chodzi. Co trzeba zrobić by bardziej nam się chciało, byśmy przestali narzekać i docenili to co wokół nas się dzieje, byśmy zaczęli interesować się tym co inni dla nas robią i w końcu byśmy zaczęli umieć korzystać z tych, jakby ich nie nazwać „dóbr”. Ale o co mu chodzi?!... zapytasz czytelniku….może więc kilka przykładów z najbliższej mi półki, które zresztą na tym portalu już były kilkakrotnie poruszane. Są wśród nas pasjonaci, którzy bezinteresownie, podkreślam bezinteresownie robią coś co kochają i próbują niestety bezskutecznie zarazić tą swoją „chorobą” innych ludzi. Jakiś czas temu odbył się całodniowy maraton fitness, Iza, Tomek i ekipa postarali się na medal, darmowy wstęp, profesjonalne lekcje z różnych tam wygibasów, konkursy, nawet batonik gratis, i co?! Ano nic, kilkanaście osób na krzyż a w Słubicach działa podobno ileś tam aerobiców i pewnie z kilkaset pań tam poci się, skacze i stepuje za niemałe pieniądze. Podobnie jest z ukochaną mą siatkówką, latem robimy turnieje naprawdę dla wszystkich na piasku przy OSiR-ze, i co?! Kilka razy było tak, że więcej mieliśmy gości zza Słubic niż za przeproszeniem tubylców i nic nie dały nawoływania w mediach, że to tylko zabawa, by przy siatkóweczce i grilu miło spędzić weekend. Zawsze w tych momentach zazdroszczę Niemcom.
Tam jeśli podobna impreza, to zjawiają się na niej nawet tacy ludzie, którzy siatkówkę kiedyś tam widzieli w telewizji a wychodzą na boisku z jeszcze większym brzychem ode mnie (tak, jest to możliwe!) i z uśmiechem na twarzy próbują przebić tę okrągłą cholerę na drugą stronę. . Kolejny przykład, proszą bardzo. Szkolny sport! Kiedyś, dawno temu chciałem być nauczycielem wychowania fizycznego, tak się jednak nie stało i w sumie dobrze, bo jak widzę podejście niektórych z nich…Sorry, proszę państwa, ale nie docierają do mnie argumenty typu, nie ma pieniędzy na oświatę, nie ma sks-ów, bo nie ma godzin. Ja bym raczej powiedział, że sks-y są, ale niepłatne, nie ma raczej chętnych by takowe prowadzić. Pal zresztą sześć te nieszczęsne sks-y…Jestem od wielu lat przy organizacji wielu imprez sportowych. Jeżeli są to rozgrywki międzyszkolne, o punkty do klasyfikacji, jakoś tam obowiązkowe i co najważniejsze w godzinach nauki to frekwencja jeszcze jakoś wygląda. Jeśli natomiast jest to impreza, która służy szeroko pojętej nauce sportowego trybu życia i spędzania w ruchu czasu wolnego dzieci i młodzieży to zaczynają się schody, a jeśli jeszcze do tego dana impreza zaczyna się kolo 13, czyli jest duża szansa, że skończy się o 16 czy 17, a nie daj boże w piątek, sobotę czy niedzielę to na palcach jednej ręki mogę policzyć tych nauczycieli, którym się chce wtedy tam być.
A na koniec tego smutnego tematu hit. Z miesiąc temu były zorganizowane halowe mistrzostwa miasta w skokach dla kl.V i VI. Składały się na nie skok wzwyż, w dal z miejsca, trójskok z miejsca i skok dosiężny. Były puchary dla najlepszych, były pisma wysłane do szkół, i co?!, zjawiła się jedna pani z SP1 z 11 uczniami swojej klasy i to by było na tyle. Nie muszę chyba dodawać, że impreza rozpoczynała się we wtorek o 15.30. Wiem i zdaję sobie sprawę, że ten problem ma wiele twarzy a o jego przyczynach napisać by można książkę, ale w akurat do mnie one nie docierają. Poruszyłem dziś temat bardziej sportowy, ale przykładów na brak entuzjazmu do aktywnego uczestniczenia nas Słubiczan w życiu miasta nie brakuje. Przerabiałem już także i nadal przerabiam brak prawie żadnej reakcji nawet na ciekawe konkursy medialne, z naprawdę fajnymi nagrodami czy też prośby o choćby ustosunkowanie się do jakiegoś wybranego tematu czy problemu, spotykając się niestety z brakiem jakiejkolwiek reakcji lub śladowymi jej ilościami. O ile, jakoś tam choć troszeczkę mogę zrozumieć nauczycieli, o ile choć troszeczkę mogę zrozumieć tych, którym wszędzie jest za daleko i w ogóle bez sensu, to już jakoś nie dam choćby kawałka swej akceptacji dla braku jakiejkolwiek reakcji na ciekawy konkurs, zazwyczaj sms-owy, czy też możliwość wyrażenia nawet anonimowo na nurtujące nas słubiczan problemy.
Jakiś czas temu, CP organizowało konferencję „Quo Vadis Słubice”. Oprócz organizatorów, przedstawicieli organizacji pozarządowych, mediów i kilku samorządowców nie było chyba żadnego mieszkańca, który nie należałby do tej grupy. Czy naprawdę nie obchodzi nas nasze miasto i jego przyszłość?! Teraz może z innej beczki, mam kolegę, no może coś więcej niż kolegę Niemca (tak, jest to możliwe!), któremu jakiś rok temu opowiedziałem, że zapytałem swych czytelników o te poważne i mniej poważne „buble” z naszej najbliższej okolicy, we wszelakim tego słowa znaczeniu. Mogła to być postawa człowieka, ludzi, instytucji, itp., itd. , brak reakcji na bezsensy tego świata, czy też tej reakcji nadmiar. I co?!, nic nikt się nie odezwał. Mój kolega Frank nie uwierzył i powiedział, że na podobny apel we Frankfurcie i okolicy nadeszło by tyle reakcji, że taki tygodnik przez kilka miesięcy mógłby tylko te wypowiedzi drukować. Przykłady można mnożyć….Dlatego pełen zazdrości postanowiłem w końcu przemówić tutaj i mam nadzieję, że tu w społeczności portalowej a także w społeczności, która coś robi dla nas wszystkich znajdzie się więcej chętnych osób wyrazić swoje zdanie na taki a taki temat. Czekam z niecierpliwością na wasze opinie, nie trzeba się ze mną zgadzać, ale trzeba mieć swoje zdanie i z podniesioną głową je wyrażać. Na dziś to tyle, jeśli pozwolicie to spróbuję już częściej i w miarę regularnie coś wrzucić z mej wątroby przed wasze oblicze. Coś widzę, że felietonistów ci u nas mało, więc jako pierwszy postaram się tę pustkę choć troszkę zapełnić...
[robson]