Już nam tupot białych mew po sylwestrowych rozmowach nocnych Polaków powoli cichnie. Syndrom „dnia wczorajszego” przeminął, ale zakwasów po tańcach i karnawałowych szaleństwach nie mamy. I chyba raczej długo mieć nie będziemy, bo w końcu miasto sambodromu nam nie zafundowało, a ta nijaka „muszla koncertowa”, która z muszlą ma tyle wspólnego, co nasz miłościwie panujący prezydent z długonogą blondyną – raczej rozrywek nam nie zapewni. Długo już to „coś” razi w oczy, ale nadal nie wiem, kto wpadł na taki genialny pomysł, żeby to „cudo” architektury postawić niemal na środku placu – ni to obejść, ni przeskoczyć. I to jeszcze po sąsiedzku z pomnikiem ku czci... Oszczędzę opisu ku czyjej czci, bo zapewne niejeden z nas odstał tam swoje na wszelkiego rodzaju capstrzykach, akademiach. Zatem muszla, no dobrze – scena - pasuje tam jak pięść do nosa. Ale takie upychanie, wciskanie sklepu zaraz za ścianą kolejnego, czy otwieranie salonu fryzjerskiego niemal na podwórku salonu po sąsiedzku, stało się normą. No to dlaczego nie postawić jakiegoś „tworu” tuż pod oknami starostwa.
Zostało na placu jeszcze troszkę miejsca, to może postawmy jakiś niewielki markecik, do tego kilkanaście miejsc parkingowych i dwa kantory. Jeszcze trochę i Słubice staną się miastem wielopoziomowym. W stronę zachodnią się raczej nie rozbudujemy, bo tam sąsiad za mostem się już urządził. Na wschodzie troszkę więcej miejsca, ale trzeba byłoby „wchłonąć” kilka mieścinek po drodze. Ale jak to bywa w miastach większych, czy mniejszych – najbardziej kolorowe, czytaj „pstrokate”, zawsze jest centrum. Przemkniesz przez nie lotem błyskawicy i...znów szare blokowiska, dziurawe chodniki.
Owszem, nie ma co narzekać, bo przez ostatnie lata Słubice niewątpliwie zmieniły oblicze. Szkoda tylko, że kolejne pokolenia młodzieży upiększają sprayem świeżo pomalowane elewacje, rozwalają domofony. Ale pocieszmy się, że i oni kiedyś z tego wyrosną i zauważą, że przydałoby się coś zmienić w mieście. Albo dołączą do grona tych wiecznie niezadowolonych, narzekających i nic nie robiących obywateli.
[guzik]