Ktoś mógłby spytać, skąd brać środki na takie przedsięwzięcia w kontekście sporego zadłużenia miasta? Podczas sierpniowej „burzy mózgów” w sprawie odbudowy wieży Kleista w Słubicach i domu Bolfrasa we Frankfurcie przedstawicielki urzędu miasta otwarcie przyznały, że miasto nie jest w najlepszej kondycji finansowej i nie przedstawiły żadnej konkretnej wizji miasta w tej sprawie, poza założeniem, że wieża miałaby mieć charakter widokowy. Cała reszta, łącznie z projektem i kosztorysem, pozostaje sprawą otwartą.
Przy dobrym gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi i skutecznym pozyskiwaniu środków unijnych istnieje jednak wiele ciekawych możliwości. Z efektywnym ich zdobywaniem, przynajmniej na pielęgnację dziedzictwa historycznego, lepiej sobie radzi chociażby pobliski Kostrzyn nad Odrą. Konsekwentnie odbudowywane Stare Miasto i organizowane na jego terenie Dni Twierdzy Kostrzyn stale przyciągają turystów i generują zyski lokalnym przedsiębiorcom.
Praktyka pokazuje, że lokalizacja miejscowości na prowincji, poza centrami metropolitalnymi, nie przekreśla szans na realizację ciekawych projektów. Wystarczą takie cechy jak np. pomysłowość, przedsiębiorczość i konsekwencja działania.
Przytoczę tu przykład z mojej rodzinnej ziemi radomskiej. Wieś Jedlnia i przylegająca do niej wieś Poświętne, mimo że zamożnością nie grzeszą, ogromnie zyskały w tym roku na turystycznej atrakcyjności. Obie miejscowości liczą łącznie kilkaset mieszkańców, ale dzięki wysiłkom proboszcza parafii p.w. św. Mikołaja i św. Małgorzaty w Jedlni ks. Janusza Smerdy oraz członków Stowarzyszenia Jedlnia doprowadzono tu do „małej rewolucji”.
Mowa o miejscu historycznym - podczas podróży między Krakowem a Wilnem zatrzymywał się tu sam król Władysław II Jagiełło, ponoć aż 23 razy. Polował na zwierzynę w tutejszej puszczy. W 1430 r. ułożył tu słynne przywileje jedleńskie, ogłoszone 2 lata później w Krakowie. W 1863 r. w miejscowych lasach działali natomiast powstańcy styczniowi wspierani przez proboszcza ks. Józefa Gackiego.
Dzięki kreatywności kilku osób odmalowane zostało wnętrze miejscowego kościoła, twarde ławki zostały wyściełane wygodnymi gąbkami a teksty kościelnych pieśni wyświetlane są na dużym, ciekłokrystalicznym ekranie. Wnętrze świątyni wyposażone zostało w nowoczesny system przeciwpożarowy i antywłamaniowy, zaś na fasadzie budynku pojawiła się pamiątkowa tablica z wystylizowanymi napisami wyrytymi w drewnianej desce. W niedalekim sąsiedztwie kościoła wzniesiono naturalnych rozmiarów pomnik Władysława Jagiełły autorstwa Andrzeja Pasonia oraz pamiątkową tablicę z dwoma skrzyżowanymi mieczami.
Ścianę jednego z miejscowych budynków przyozdobiono natomiast okazałym malowidłem walczących chorągwi, wzorowanym na „Bitwie pod Grunwaldem” Jana Matejki (zdjęcie poniżej). Trwają prace na restauracją „starego cmentarza”, na którym znajduje się wiele XIX-wiecznych grobowców, których obecności nie powstydziły się nawet warszawskie Powązki.
Warto zatem brać przykład z Jedlni, która tegoroczną 600. rocznicę bitwy pod Grunwaldem idealnie wykorzystała do własnej promocji i rewitalizacji. Powróćmy jednak na słubickie „podwórko”.
Przykłady negatywne
Największe straty dziedzictwa historycznego Słubic wiążą się ze zniszczeniami wojennymi na początku 1945 r. oraz z okresem pierwszych dziesięcioleci okresu powojennego. Nie przywiązywano wówczas szczególnej wagi do walorów niektórych obiektów, zwłaszcza że te były zastane po Niemcach, niedawnym okupancie Polski. W pewnym stopniu można usprawiedliwić rozbiórkę obiektów, których odbudowa była nierentowna bądź bezużyteczna. Zgromadzony w ten sposób gruz wywożono do odbudowy Warszawy, ale i wykorzystywano do bieżących potrzeb przybyłej tu ze wschodu polskiej ludności oraz stacjonującego w mieście garnizonu.
Wiele złych przykładów wynika jednak z powojennych zaniechań, zaniedbań a czasem i celowych działań. Żadnego usprawiedliwienia nie znajduje np. zaniedbanie nekropolii w Nowym Lubuszu, zarośniętej obecnie trawami i zbożem, czy kirkutu w Słubicach, na terenie którego przez lata funkcjonował dom publiczny. Niektórych obiektów, póki się nie sypały, nie remontowano, a kiedy było już naprawdę źle, na remont było już za późno lub brakowało pieniędzy.
W ubiegłym roku cudem uniknięto wyburzenia kina „Piast”. Pewne efekty przyniosła nagłośniona medialnie obrona kina przez Instytut Historii Stosowanej we Frankfurcie i środowisko Europejskiego Viadrina z dr. Andreasem Billertem na czele. To nie zmienia jednak faktu, że budynek dawnego kina znajdujący się teraz w rękach prywatnych, ciągle stoi nie remontowany i z miesiąca na miesiąc coraz bardziej niszczeje.
Kilka lat temu całkowicie usunięto dwa balkony kamienicy przy ul. Jedności Robotniczej 16 pomimo faktu, że wszystkie kamienice przy tej ulicy znajdują się pod stałą opieką lubuskiego konserwatora zabytków (poniżej zdjęcie tejże kamienicy). Miejsca balkonów zastąpiono szpetnymi pilśniowymi płytami. Właściciel kamienicy uznał chyba, że najprostszym i najtańszym rozwiązaniem jest usunięcie nie remontowanych przez lata, zagrażających już ludzkiemu życiu i zdrowiu balkonów (na deptak przy ul. Jedności Robotniczej raz po raz wykruszały się elementy niektórych elewacji). Prędzej czy później właściciel nie uniknie jednak obowiązku przywrócenia balkonów na swoje historyczne miejsce. Przy pozostałych balkonach zastosowano środek tymczasowy w postaci drewnianych wsporników. Jak na razie nic nie wskazuje jednak na to, aby wspomniany środek miał być zastąpiony faktycznymi pracami remontowymi. Nie po raz pierwszy potwierdza się, że rozwiązania tymczasowe bywają najtrwalsze…
Przykłady pozytywne
Na szczęście z dziedzictwem historycznym Słubic nie jest całkiem tragicznie. Zdarzają się liczne przykłady pozytywnych działań, które, choćby pośrednio, służą pielęgnowaniu materialnego dziedzictwa miasta.
Jeszcze kilka lat temu jako najbardziej obskurny budynek w centrum Słubic można było uważać dawny obiekt Szkoły Podstawowej Nr 1, nazywany też przez niektórych „ratuszem”. Budynek u zbiegu ul. Wojska Polskiego i ul. Seelowskiej regularnie niszczał i służył przede wszystkich do powiewania na jego fasadzie obdartych plakatów i ogłoszeń. Na przyjeżdżających do miasta widok ten nie robił z pewnością zbyt dobrego wrażenia. Na szczęście kilka lat temu budynek został gruntownie wyremontowany, urządzono w nim lokale handlowo-usługowe a od strony ul. Seelowskiej zamontowano zegar, który znajdował się tu również przed laty.
Innym pozytywnym przykładem są robione na zamówienia drzwi zabytkowych poniemieckich kamienic. Drzwi takie wykonywane są wzór lub podobieństwo drzwi z przedwojennej epoki (poniżej zdjęcie drzwi wejściowych do kamienicy przy ul. Kopernika 84). Jeden z napotkanych przeze mnie mieszkańców tego domu powiedział mi: „Drzwi wymagały wyłożenia kilku tysięcy złotych przez mieszkańców klatki, ale według mnie - mimo wszystko - było warto. Teraz kamienica wygląda elegancko i reprezentacyjnie. O wiele przyjemniej się mieszka i nie ma wstydu zaprosić do domu gości”.
Na pochwały zasługują prace modernizacyjne na terenie stadionu OSiR przy ul. Sportowej (dawniej Stadion Wschodniomarchijski). Zaniepokojenie budzić mogą jedynie powtarzające się co jakiś czas, niekonsultowane szerzej plany zburzenia wiaduktu przy ul. Sportowej. Z zaniedbanym w ostatnim czasie wiaduktem wiąże się bowiem przedwojenna historia tego miejsca. Wiadukt łączył kompleks Stadionu Wschodniomarchijskiego z tzw. polami OGELA. OGELA to skrót od Ostmarkschau für Gewerbe und Ladwirtschaft – zakrojonych na szeroką skalę przemysłowo-rolniczych targów wystawienniczych Marchii Wschodniej, które odbyły się w Słubicach (Dammvorstadt) w dniach 14-22 czerwca 1924 r. Marchia Wschodnia była potocznym określeniem wschodnich terenów Republiki Weimarskiej.
Na polach przy „czerwonym folwarku” stanęło 10 dużych hal, liczne namioty, kioski i stragany. Całą imprezę odwiedziło ok. 100 tys. osób. W jej otwarciu wziął udział m.in. ówczesny nadburmistrz Frankfurtu nad Odrą dr Paul Trautmann (1881-1929).
Więcej informacji o OGELA można zaczerpnąć z:
- zeszytu 2/1994 Towarzystwa Historycznego we Frankfurcie nad Odrą (artykuł dr. Martina Schiecka „OGELA – Ostmarkschau für Gewerbe und Ladwirtschaft vom 14. bis 22. Juni 1924 in Frankfurt Oder”, s. 17-26);
- Frankfurter Jahrbuch 1996/97 (artykuł dr. Martina Schiecka „Ostmarkschau für Gewerbe und Ladwirtschaft OGELA 1924 – Frankfurts Wirtschaft nach dem ersten Weltkrieg”).
Komentarze
Co do balkonów przy ulicy Jedności Robotniczej 16 :) Nic dziwnego, ze balkony czekają i czekają i czekają na odbudowę, ponieważ za ich odbudowę w większości muszą zaplacić waściciele mieszkań kamienicy przy Jedności Robotniczej oraz Mickiewicza ( taka sobie wspólnota ), a biorąc pod uwagę, że balkony mają być identyczne "jak z obrazka" za czasów świetności kamienic, koszt jest niebotyczny...c.d. poniżej
c.d. .... Obie kamienice plus następna klatka ... brak ocieplenia, pęknięta ściana, okna i wiele wiele innych rzeczy do wymiany na klatkach, to dla mieszkańców ważniejsze niż balkon z ręcznie kutymi zdobieniami. A na pierwszy plan wlaśnie wszyscy balkony stawiają. Kto z Was chciaby zaplacić za remont tych balkonów w zamian za chlód w domu z powodu braku ocieplenia - a co za tym idzie za większe koszty ogrzewania ?? Bo mieszkańcom się to naprawdę nie uśmiecha, każdy woli mieć cieplo w domu niż pięknie na balkonie, szczególnie, że balkony ma kilka osób, a koszty odbudowy i wymiany muszą pokryć wszyscy walaściciele. Pozdrawiam.
uszanujmy naszych przodków i poprzedników dając coś naszym następcom.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.