Stan wojenny w Polsce (źródło: www.skpt.pl)
Na rozmowę z nami zgodził się Eugeniusz Parzyszek, w 1981 roku szef komisji zakładowej NSZZ Solidarność w Zakładach Odzieżowych KOMES oraz członek zarządu regionu w Gorzowie. Z dumą opowiada, że w przeddzień ogłoszenia stanu wojennego, w Komesie liczącym wówczas nieco ponad 1550 pracowników, aż 1350 osób było członkami Solidarności.- Słubicki podregion był jednym ze znaczących w całym regionie gorzowskim. 90% naszych członków to byly kobiety, co wynikało ze struktury zatrudnienia. Co ciekawe do związku nierzadko należały także panie, których mężowie, w mniejszym lub wiekszym zakresie pracowali w służbie tamtego reżimu - wspomina.
Jak mówi, po wprowadzeniu stanu wojennego znacznie dało się odczuć wzmożoną działalnośc służb komunistycznych. Jako szef komisji był poddawany szykanom, otrzymywał nagany, nierzadko potrącana była także pensja. Władze starały się izolować go od reszty pracowników, aby uniemożliwić związkową działalność. Był śledzony, wielokrotnie przesłuchiwany m.in. w siedzibie WKR w Sulęcinie.
Eugeniusz Parzyszek nie był internowany, jednak niewiele zabrakło, aby do tego doszło. - Chcieli zwolnić z pracy moją żonę, a mnie internować, jednak pamiętam, że w naszej obronie stanął jeden z członków Rady Narodowej, z którym już wcześniej współpracowaliśmy. To był porządny człowiek i wydaje się, że tak naprawdę był po naszej stronie - wyjaśnia.
W Słubicach była jedna osoba, która została internowana. To Bogusław Gruszczyński (mieszka obecnie w Radomiu), który parę miesięcy wcześniej jako jeden z 12 wojewódzkich delegatów brał udział w I Krajowym Zjeździe NSZZ Solidarność. Był założycielem delegatury Międzyzakładowej Komisji Związkowej w Słubicach. Koledzy z opozycji wspominają go jako najbardziej walecznego i odważnego związkowca, czym "zapracował" sobie na internowanie. Represje dosięgnęły także jego żonę Jadwigę, która została zwolniona z pracy (pracowała jako stomatolog w jednostce wojskowej). Gruszczyński jest również znany z tego, że jako jeden z pierwszych Polaków uzyskał dostęp do odtajnionych akt niemieckiej STASI (był przez nią inwigilowany).
Internowany był także nieżyjący już Roman Michalski - główny organizator i inicjator jedynego w naszym regionie strajku, który miał miejsce 13 maja 1982 w rzepińskim POM-ie. Swoje działanie okupił zwolnieniem z pracy oraz uwięzieniem, najpierw w Zielonej Górze, a potem w Lubsku, gdzie był osadzony również Władysław Frasyniuk, legenda solidarnościowej opozycji.
W Słubicach w okresie stanu wojennego nie było strajków. Przeprowadzano głównie akcje ulotkowe, malowane były napisy na murach, symbolem sprzeciwu wobec władzy były masowo noszone przez pracowników KOMES-u oporniki przyczepiane do roboczych fartuchów. Wielu członków Solidarności, głównie kobiet, było zastraszanych. Przeprowadzane był rozmowy ostrzegawcze, nierzadko w siedzibie SB na ulicy Słowackiego (niedawna siedziba Komendy Powiatowej Policji).
Krzysztof Nowikiewcz, wtedy mlody chłopak, uczeń szkoły średniej, wspomina stojące na rogatkach miasta posterunki. - Co młodsi słubiczanie może tego nie pamiętają, ale wtedy na terenie dzisiejszego miasteczka akademickiego zlokalizowana była jednostka wojskowa. W samym mieście nie było jednak znaczących ruchów wojskowych oddziałów, za to sporo żołnierzy zostało wysłanych w kierunku Gorzowa i Poznania - dodaje.
W Słubicach, jak w całej Polsce, były przerwy w nauce, problemy z zaopatrzeniem. 21 grudnia powołano Miejsko-Gminną Radę Ocalenia Narodowego, która objęła faktyczną władzę w Słubicach. Na dodatek złą sytuację pogorszyła pryszczyca, która wybuchła tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wtedy wielu słubiczan pracowało po drugiej stronie Odry, w niemieckich zakładach zajmujących się produkcją półprzewodników. Nasi rozmówcy pamiętają maty rozłożone m.in. na moście granicznym w Słubicach.
Nie działały telefony, wszystkie zakłady pracy zostały objęte inspekcjami tzw. wojskowej grupy operacyjnej. Bardzo częste były rewizje w samochodach i autobusach. Takim "słynnym" punktem kontrolnym był rejon ul. Transportowej (wyjazd z miasta w kierunku Zielonej Góry i Poznania). Aby wydostać się z miasta trzeba bylo mieć specjalne dokumenty.
Na porządku dziennym były zwolnienia i szykany w pracy. - Pamiętam jak organizowaliśmy pomoc dla kolegów i koleżanek pozostających bez środków do życia. Zbieraliśmy pieniądze, ubrania, leki, wszystko co było potrzebne. W tamtych czasach integrował nas Kościół. Nie tylko pod względem duchowym ale i organizacyjnym. Spotykaliśmy się w pomieszczeniach kościelnych, zbieraliśmy potrzebne rzeczy. Kościół był najlepszym kanałem dystybucji i przekazywania pomocy - wspomina Eugeniusz Parzyszek. Razem z działaczami Solidarności nieocenionego wsparcia mieszkańcom Słubic udzielał ówczesny proboszcz Marian Pawlos.
Eugeniusz Parzyszek szczególnie dobrze pamięta sytuację zwolnienia z pracy swojego kolegi Wiktora Jasiewicza. 2 sierpnia 1982, w przypadające tego dnia Święto Matki Bożej Anielskiej, złożył on kwiaty pod obrazem przywiezionym wcześniej z Częstochowy. Za ten gest został zwolniony z pracy. Działacze Solidarności się jednak nie poddali. Odbył się głośny proces, związkowcy wspierali poszkodowanego i jego rodzinę i ostatecznie został on przywrócony do pracy.
Nasz rozmówca niezwykle ciepło i pozytywnie wspomina spotkanie i rozmowę z Janem Olszewskim, późniejszym premierem, a wtedy najsłynniejszym chyba adwokatem opozycji. Do spotkania doszło w Barlinku, na procesie dwóch działaczy Solidarności. Parzyszek, jako członek zarzadu regionu, pojechał tam, aby w trudnych chwilach wspierać swoich kolegów. Do dziś pamięta podróż "maluchem" na skombinowanym w ostatniej chwili paliwie oraz niezłomną postawę Olszewskiego, dzięki której oskarżeni uniknęli ciężkiego wyroku.
Eugeniusz Parzyszek zapytany przez nas o zdjęcia, ulotki i materiały z tamtego okresu, odpowiada że wszystko co miał przekazał do gorzowskiej centrali w związku z obchodami 30-lecia Solidarności. - Teraz trochę żałuję, że nic nie zostawiłem sobie na pamiątkę, moglibyście to opublikować i pokazać młodym słubiczanom ciekawy fragment naszej lokalnej historii - dodaje.
Zagadnięty o najwazniejsze postacie ówczesnej, lokalnej opozycji, odpowiada, że wiele osób zasługuje na uznanie. Jako tych najważniejszych wymienia m.in. Krzysztofa Hańbickiego z Lubiechni Wielkiej pracującego wtedy w OSM Rzepin (w latach 2002-2006 członka Rady Powiatu Słubickiego), wspomnianych wcześniej Bogusława Gruszczyńskiego i Romana Michalskiego, Jadwigę Gruszczyńską (z domu Pisarek), działające w słubickim ZOZ-ie Janinę Strzelecką oraz Czesławę Sosnowską, a także Kazimierza Jargosza z kolumny transportu sanitarnego.
Z okazji przypadającego w tym roku 30-lecia związku Eugeniusz Parzyszek został uhonorowany odznaczeniem za zasługi dla Solidarności. Odznaczenie przyznano również drugiemu, pochodzącemu ze Słubic, członkowi zarządu regionu - Eugeniuszowi Drozdowskiemu.
Drodzy czytelnicy, jeśli macie własne refleksje i wspomnienia z tamtego okresu, zachęcamy do umieszczania ich w komentarzach pod artykułem. Zachęcamy również do przesyłania na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. fotografii oraz skanów (lub zdjęć) innych materiałów (np. ulotki, plakaty).
Komentarze
Ciekawy artykul.
Ten stawekw tamtych czasach przypomina bagienko, ale by dość glęboki. My go nazywaliśmy "dolek"
Cialo żolnierza znaleziono dopiero w maju. Kondukt z trumną przechodzil ulicami miasta z honorami wojskowymi. Graliśmy w tym czasie w pilkę na boisku szkolnym. Podszedl do nas wojskowy i poprosil o zaprzestanie gry na czas przejscia.
WZT - przeważnie ma lemiesz, wyciągarki, dźwig oraz inne narzędzia i urządzenia do podreperowania lub holowania czołgu na polu boju.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.