Kliknij przycisk i otwórz MENU >>
Służby na terenie całego kraju ostrzegają przed dopalaczami. A jak wygląda sytuacja na terenie powiatu słubickiego? Oficjalnie - od pół roku nie było żadnego poważnego zatrucia. Ale to nie oznacza, że nieznane substancje odurzające nie są niebezpieczne. Choć na SOR większym problemem są pacjenci po innych używkach.

dopalacze2

- W tej chwili obrót środkami psychoaktywnymi, zwanymi też nowymi narkotykami, środkami zastępczymi, a dawniej dopalaczami odbywa się głownie w internecie, nieoficjalnymi kanałami – przyznaje Ryszard Mrukowicz, kierownik Oddziału Nadzoru Sanitarnego ze słubickiego Sanepidu. To właśnie do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej zgłaszane są przypadki zatrzymania osób, które mają przy sobie takie substancje.

Statystyki mówią, że w latach 2016-17 prowadzono 11 postępowań w odniesieniu do 17 osób. Dotyczyły one przepadku i zniszczenia zakazanych substancji. Wytypowane były również dwie lokalizacje, w których podejrzewano, że takie substancje mogą być wprowadzane do obrotu, jednak okazało się to nieprawdą.

Policja używa testerów narkotyków

Magdalena Jankowska, rzecznik słubickiej komendy, mówi, że w ostatnim czasie policja nie notowała dużych zatrzymań związanych z dopalaczami, czy to ich produkcją, czy sprzedażą, ale zdarzają się osoby będące pod wpływem różnych substancji. To, czy są one zabronione (zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii), wykrywane jest podczas badań. Policja kieruje na nie, jeśli ma takie podejrzenia lub potwierdzi je tester narkotyków.

Dopalacze w skali kraju to wciąż poważny problem. Ogólnopolskie media co chwilę donoszą o przypadkach poważnych zatrauć, a nawet śmierci. Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, jeśli chodzi o podejrzenia zatruć dopalaczami, średnia krajowa w całym 2017 roku wyniosła 11 przypadków na 100 tys. mieszkańców. W woj. lubuskim tych podejrzeń było sporo mniej, bo średnio 6,29 na 100 tys. mieszkańców. Co ciekawe, w 2016 roku było to 13,65 dla naszego województwa (przy średniej krajowej niemal takiej samej, bo wynoszącej 11,19).

To zachowanie wskazuje, że coś wzięli

W tym roku do słubickiego szpitala nie trafiła ani jedna osoba, o której można z całą pewnością powiedzieć, że była pod wpływem dopalaczy. – Nie wpisaliśmy tego nikomu w rozpoznanie, choć niekiedy mogliśmy podejrzewać, że to, co dzieje się z tym człowiekiem, nie jest jego normalnym zachowaniem i być może zażył jakieś środki. Jednak w naszych warunkach zdolność ich wykrycia jest niemożliwa. Trzeba by było zrobić badania toksykologiczne – mówi Romuald Dmytrowski, lekarz nadzorujący Szpitalny Oddział Ratunkowy w słubickiej lecznicy. I dodaje, że jeśli są to pacjenci w dobrym stanie, który nie zagraża ich życiu ani zdrowiu, to po pobycie na SOR są wysyłani do domu.

szpital

Jednak ze swojej praktyki pamięta, że w zeszłym roku trafiali na oddział pacjenci dorośli, młodzież, a nawet dzieci po zażyciu różnych dopalaczy. – W większości nie było zagrożenia ich życia, ale sami stwarzali zagrożenie dla innych, byli pobudzeni i agresywni – wspomina lekarz. Wyjaśnia, że taka osoba może zrobić wszystko, wyskoczyć z okna, wpaść pod samochód, wskoczyć do rzeki.

Ale to uspokoiło się około pół roku temu – mówi R. Dmytrowski. Choć dodaje, że cały personel szczególnie mocno pamięta jedną 16-latkę, której musieli ratować życie, a potem przewozili ją karetką do specjalistycznego szpitala na oddział toksykologiczny.

Króluje alkohol

Jeśli chodzi o używki, na SOR najczęściej trafiają pacjenci będący pod wpływem alkoholu. I to, jak mówi R. Dmytorwski, niekiedy kilka razy w ciągu doby. – Przywożą kogoś nieprzytomnego, który trafia na SOR. Po 2-3 godzinach wstaje z łóżka, jest pobudzony, wulgarny, często ma dalszą potrzebę spożywania alkoholu. Mówi, że idzie do toalety i ucieka ze szpitala. A za kilka godzin wraca – opowiada lekarz.

Niestety, w Słubicach nie ma izby wytrzeźwień ani żadnego innego miejsca, gdzie takie osoby mogłyby dojść do siebie, dlatego trafiają na SOR. – Proponujemy im leczenie, udanie się na oddział detoksykacyjny, ale ci pacjenci nie wyrażają na to zgody – mówi R. Dmytrowski.

Trzeba stanowczo odmawiać

Wakacje – choć nie tylko – to czas, kiedy młodzi ludzie szczególnie mogą mieć ochotę „zaszaleć”. M. Jankowska apeluje do rodziców, żeby rozmawiali ze swoimi pociechami, jak niebezpieczne mogą być nieznane substancje, które ktoś im może proponować. To ryzyko, które może skończyć się nawet śmiercią.

- Producenci i sprzedawcy dopalaczy kierują się zyskiem, nie zwracając przy tym uwagi na ludzkie życie. Stąd mój apel, żeby nie kupować i nie próbować zażywać jakichkolwiek substancji nieznanego pochodzenia – mówi rzecznik. - Reagujmy, jeśli w naszym towarzystwie ktoś zamierza zażyć te substancje i stanowczo odmawiajmy, gdy nas do tego namawia. W takich przypadkach zachęcamy też do kontaktu z policją – podsumowuje.
Spodobał Ci się artykuł? Daj lajka i udostępnij dalej. Dziękujemy :)

Chcesz dodać komentarz do artykułu? Zaloguj się lub zarejestruj swoje konto na portalu.