Dawno już słubiccy strażacy nie mieli tak intensywnego dnia. 19 lutego czekało ich kilkanaście interwencji – od drogowych po typowo pożarnicze. Zostali także wezwani do próby samobójczej w Cybince.
Powszechnie wiadomo, że straż pożarna nie jest formacją wzywaną tylko do pożarów czy wypadków komunikacyjnych. Zakres zadań, jakie mają do wykonania jest bardzo rozległy, niosą pomoc w wielu sytuacjach, dlatego też cieszą się dużym zaufaniem społecznym.
Ich praca polega w dużej mierze na byciu w gotowości do szybkiej interwencji. Zdarzają się też takie dni, jak 19 lutego, kiedy praktycznie od rana do wieczora mieli ręce pełne roboty. O szczegółach opowiedział nam rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Słubicach Michał Borowy.
- Faktycznie, ten dzień był wyjątkowo intensywny – opowiada nasz rozmówca. - Zacznijmy od tych mniejszego kalibru jak usuwanie plam z oleju na drodze, ściągnięcie kota z drzewa czy pomoc załogom karetki pogotowania ratunkowego w transporcie medycznym pacjenta – wylicza.
Strażacy zostali też wezwani do wypadku na drodze wojewódzkiej nr 137, na której doszło do zdarzenia ciężarówki z osobówką (ZOBACZ). – Całe szczęście nie było tutaj konieczności realizacji działań technicznych czy ewakuacji, ale przez kilka godzin pomagaliśmy policji w zabezpieczaniu miejsca zdarzenia – mówi M. Borowy.
Gdy na miejscu trwały jeszcze czynności, strażacy otrzymali kolejne zgłoszenie - do pożaru sadzy w kominie na ul. Jeziornej w Kunowicach. – Takich zdarzeń mamy niestety sporo, całe szczęście tym razem nie było to nic groźnego – wyjaśnia rzecznik.
Najbardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce w Cybince. – Całe służby zostały postawione na nogi, bo dostaliśmy zgłoszenie o próbie samobójczej. Mężczyzna powiedział przez telefon, że przypadkowo zabił swojego kolegę i nie może z tym żyć, więc idzie się powiesić. Na miejscu okazało się jednak, że wszyscy żyją, tylko wypili za dużo alkoholu – opowiada M. Borowy.
W tej samej miejscowości strażaków wezwano też do chodzącego po drzewie… szopa. – Wyjaśniliśmy zgłaszającej osobie, że to normalne, że tego typu zwierzęta wdrapują się na drzewa i nie możemy ich ganiać ani ściągać – tłumaczy M. Borowy.
Kolejne zgłoszenie dotyczyło pomocy przy wejściu do mieszkania, ale już w Słubicach. – Wezwali nas pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej. Nie mogli dostać się do jednego z mieszkań. Przebywająca w środku osoba nie chciał otworzyć, zrobiła to dopiero, gdy zobaczyła w oknie strażaków wchodzących po drabinie – opowiada rzecznik.