Słubicki szpital w maju wrócił do normalnego działania, po kilkumiesięcznej przerwie na obsługę pacjentów z COVID-19. Nie wszystkie oddziały jednak przywrócono. Mieszkańcy pytają, co będzie dalej z porodówką, która wciąż pozostaje zamknięta.
Do naszej redakcji napisał Bernard Łysiak, działacz lokalnej lewicy, a także jeden z organizatorów marszów kobiet. - Czy to prawda, że mieszkańcy będą musieli jeździć na porodówkę do Gorzowa, Sulechowa lub Zielonej Góry? Gdzie urodzą się przyszłe pokolenia słubiczan? – pyta w przesłanej wiadomości.
Temat poruszył też na jednej z grup facebookowych pisząc, że zamknięcie oddziału to skandal. Na odpowiedź władz powiatu słubickiego, którym podlega placówka, nie trzeba było długo czekać. - Nie został zamknięty, tylko zawieszony – twierdzi wicestarosta Robert Włodek. - I to nie dlatego, że taki był kaprys starosty, tylko dlatego, że w momencie przekształcenia szpitala na covidowy (przez wojewodę) opuścili nas lekarze ginekolodzy – tłumaczy.
Mieszkańcy nie są jednak zadowoleni z takiego obrotu sprawy. - Szpital dał ciała, bo poszedł za kasą, nie patrząc na potrzeby słubiczan, ograniczając dostęp do leczenia. Skończył się covidowy szpital, skończyła się kasa i nie ma lekarzy, taka prawda – napisał jeden z internautów. Inni dyskutanci zwrócili jednak uwagę, że decyzja o przekształceniu należała do wojewody, a personel i zarząd szpitala nie mogli nic z tym zrobić.
A co na to prezes szpitala Adam Koniuk? O trudnej sytuacji opowiadał jeszcze pod koniec czerwca, na posiedzeniu Powiatowej Rady Kobiet, które dotyczyło spraw społecznych i zdrowotnych. Mówił o problemach z kadra lekarską, ale także o małej liczbie porodów, spowodowanej m.in. tym, że sporo słubiczanek ma ubezpieczenie w Niemczech i tam rodzi dzieci. Zapowiedział również, że słubicki szpital ma dużą szansę rozwoju, ale przede wszystkim w zakresie ortopedii, chirurgii i rehabilitacji.
Jednak nie oznacza to, że w Słubicach nie będzie oddział ginekologiczno-położniczego. Jak zapewnia R. Włodek, władze szpitala robią wszystko, aby go na nowo zorganizować. Największą bolączką jest jednak wspomniany brak lekarzy. - Nikt nie weźmie odpowiedzialności za ponowne jego uruchomienie bez zapewnionej odpowiedniej kadry – twierdzi wicestarosta.
Do tematu będziemy wracać.