Trwająca wiele miesięcy pandemia daje się we znaki praktycznie wszystkim. Nie inaczej jest z Fundacją Grupy Pomagamy, która od lat w naszym regionie organizuje akcje dobroczynne. Fundacja jest w trudnej sytuacji finansowej, w związku z tym jej szefowa, Aleksandra Kołek, wystosowała emocjonalny apel.
Apel jest częściową odpowiedzią na pojawiające się w ostatnim czasie zarzuty, że fundacja przestała pomagać swoim podopiecznym i nie jest w stanie pomagać kolejnym osobom. Do naszej redakcji w ciągu ostatnich tygodni docierało w tej sprawie wiele sygnałów, także od bliskich osób, które trafiały wcześniej pod skrzydła fundacji.
O szczegóły zapytaliśmy samą Aleksandrę Kołek, już niebawem na naszej stronie ukaże się o tym szerszy materiał, w którym przyjrzymy się bliżej kulisom obecnej sytuacji. A dziś udostępniamy apel prezeski, który ukazał się na stronie fundacji 7 lutego.
---
Kochani,
zawsze przy okazji naszych akcji (Fundacji Grupy Pomagamy czy Grupy Pomagamy) pisałam „Dobro Wraca”, „Razem możemy wszystko”, ale czy tak naprawdę jest? Naszła mnie dzisiaj chwila refleksji, po tym jak nasza fundacja po raz kolejny była oznaczana jako ta do której można zawsze zgłosić się o pomoc (chodzi dokładnie o post odnośnie remontu domu w wiosce Pławidło).
Cieszy mnie to, że nasza fundacja się Wam tak dobrze kojarzy, ale żeby pomagać trzeba mieć wsparcie innych, a my od dłuższego czasu możemy liczyć tylko na siebie. Już niejednokrotnie byliśmy zmuszeni by odmówić pomocy innym, czego NIGDY, ale to NIGDY nie chcieliśmy robić... Nie tego pragnęliśmy w momencie jej powstania, chcieliśmy zawsze być Waszą ostoją, Waszym przyjacielem, miejscem, gdzie uzyskacie pomoc. Nie chcecie wiedzieć co czułam w tych momentach... Każdy z Was wie, jak jestem oddana fundacji całym sercem i nie tylko ja, ale wszystkie osoby działające przy fundacji... Wszyscy niejednokrotnie udowadnialiśmy Wam, że nie ma rzeczy niemożliwych, że razem może nie zmienimy całego świata, ale jesteśmy w stanie zmienić cały świat jednej osoby... Poświęcaliśmy swój czas, dawaliśmy z siebie nie 100%, ale 10000 %, aby tylko pomóc drugiej osobie. Dziś uświadomiłam sobie, że przez panującą pandemię, z którą przypominam walczyliśmy wspólnie od początku, nasza sytuacja diametralnie się zmieniła.
Nasza fundacja utworzyła zbiórkę, zakupiliśmy rękawiczki, maseczki, kombinezony, zakupiliśmy sprzęt do szpitala a nawet piżamy i bieliznę dla pacjentów covidowych, utworzyliśmy wspólnie z OPS grupę „Niewidzialna ręka”, która niosła pomoc sąsiedzką wszystkim osobom będącym na kwarantannie, dowodziliśmy wodę i prowiant kierowcom, którzy często wraz z rodzinami stali godzinami w korku by przejechać przez granicę... I nie piszę tego byście bili nam brawo, bo robiliśmy to dla dobra wspólnego, przecież każdy z nas/was mógłby trafić chociażby do szpitala. Robiliśmy to z potrzeby serca, tak jak wszystkie akcje prowadzone przez fundację. Wykorzystaliśmy więcej środków niż zebraliśmy co pochłonęło wszystkie nasze „oszczędności” napływające z puszek, które dobrze znacie już z festynów.
Na koncie fundacji pozostały tylko środki naszych podopiecznych, których nie możemy wykorzystać, bo nie takie jest ich przeznaczenie. Co więcej od stycznia skończyliśmy rehabilitacje Piotra, Krzyśka i Basi (znacie ich z naszych akcji i postów) ponieważ ich środki zebrane przez fundacje się wyczerpały, a kolejnych wpływów niestety brak. Nawet nie wiecie jakie to jest przykre, gdy nie można nieść komuś pomocy, jak trzeba odmawiać pomocy kolejnym podopiecznym, tym bardziej, że działamy lokalnie, to są osoby których może niejednokrotnie mijaliście na ulicy, często Wasi bliżsi bądź dalsi znajomi. Fundacja nie udziela też więcej pomocy „doraźnej”, o której rzadko pisaliśmy, ale niejednokrotnie zakupowaliśmy żywność, chemię, pomagaliśmy realizować recepty, kupowaliśmy środki pielęgnacyjne.
Znacie nas z festynów, turniejów, maratonów fitness, Mikołajek i wielu innych akcji. Niejednokrotnie z Waszą pomocą remontowaliśmy domy / mieszkania - pamiętacie chociażby Pana Teodora z Lubiechni Wielkiej? Zawsze staraliśmy się nieść pomoc, zawsze mogliście na nas liczyć, a w momencie, kiedy sami o tą pomoc poprosiliśmy... zostaliśmy SAMI. Jest mi naprawdę przykro. Od listopada zeszłego roku niejednokrotnie udostępniałam prośbę o pomoc dla podopiecznych, pisałam, że fundacji brakuje środków i zachęcałem do dołączenia do specjalnie utworzonej na tą okazje grupy licytacyjnej. Poza nielicznymi osobami, ponieważ nie było wielu licytujących / wystawiających, grupa nie cieszyła się i nie cieszy zainteresowaniem. Wiem, że ostatni rok był trudny nie tylko dla fundacji (nie mogliśmy organizować festynów, zbiórek, itp.), ale dla każdego z nas. Z drugiej strony wiem, że każdy z nas mógłby znaleźć się w takiej sytuacji i potrzebować pomocy bliźniego.
Nigdy nie sądziłam, że będę pisać takiego posta… Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia i zachęcam do refleksji.
Aleksandra Kołek
---
Jeśli, ktoś chciałby wspomóc fundację, to zachęcamy do wpłat i odwiedzenia facebookowej grupy z licytacjami. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
Do tematu będziemy wracać.