W minionym roku na prośbę strażaków kilka razy apelowaliśmy do kierowców, by nie zastawiali wyjazdu z remiz OSP. Tym razem z podobną prośbą zwrócili się do nas kolejarze z Rzepina. Próblem jest poważny, bo zostawiane na przejeździe auta utrudniają ruch pociągów.
Problematyczne parkowanie
Ulica Dworcowa w Rzepinie przechodzi gruntowną modernizację. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Wyłączony z ruchu odcinek oraz ograniczona ilość miejsc parkingowych stwarza poważne utrudnienia dla kierowców i podróżnych. Niestety zdarzają się osoby, które chcąc zaparkować swój pojazd jak najbliżej dworca zatrzymują się w bezpośredniej bliskości rogatek i torowiska.
- Od kiedy zamknęli dojazd na dworzec z powodu budowy ronda bardzo dużo kierowców zatrzymuje się przed znakiem zakazu, jednoczenie na przejeździe kolejowym. Jeśli ktoś siedzi w samochodzie to wychodzimy z posterunku prosić kierowców o przestawienie pojazdu poza przejazd - powiedział naszej redakcji jeden z pracowników PKP PLK.
To opóźnia ruch pociągów
Problem jest szczególnie poważny, gdy kierowcy po zaparkowaniu pojazdu oddalają się. Utrudnione, a nawet niemożliwe jest nie tylko zamknięcie rogatek, ale także prowadzenie ruchu pociągów. Niestety, to przekłada się na opóźnienia sięgające od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu minut. Jak wspomina nasz rozmówca, na rekordzistę, który zaparkował pod rogatką, trzeba było czekać ponad godzinę.
- W godzinach szczytu wspomagają nas patrole SOK. Stoją pod przejazdem i wręcz muszą wyganiać stojących kierowców za przejazd. Musimy tak robić, ponieważ ludzie zupełnie nie reagują na sygnalizację i opadające rogatki. A wtedy zamykanie szlabanów zamiast trwać 30 sekund, zajmuje kilka minut - wyjaśnia kolejarz.
Chcą uświadamiać, nie karać
A co grozi za złe parkowanie? Za pozostawienie auta w bezpośredniej bliskości przejazdu kolejowego (od przejazdu do słupka wskaźnikowego z jedną kreską) można otrzymać mandat w wysokości 100 zł. Zabronione jest też wjeżdżanie na przejazd, jeśli po jego drugiej stronie nie ma miejsca do kontynuowania jazdy (za to grozi 300 zł kary).
Karanie to jednak ostateczność, a kolejarze chcą przede wszystkim nagłośnić sprawę i uświadomić kierowców, że takie zachowanie wpływa bezpośrednio na bezpieczeństwo oraz utrudnienia w ruchu kolejowym, które dotykają potem wszystkich pasażerów.