Wśród słubiczan najlepiej spisał się Tomasz Stefański, na co dzień zastępca dyrektora słubickiego SMOKA. Drugie miejsce zajęła Hanna Michalska, skarbnik Gminy Słubice, a na trzeciej pozycji uplasował się Wojciech Obrembski, dziennikarz. Tegoroczne dyktando przygotował Jan Zgrzywa - wykładowca w Collegium Polonicum na kierunku Filologia Polska dla Cudzoziemców.
Laureaci konkursu
Kategoria Studenci- Agnieszka Ewa Nowak
- Ewa Zegler-Poleska
- Martyna Grosicka
- Marlena Cybulska
- Łukasz Ounowski
- Maciej Korneluk
- Tomasz Stefański
- Hanna Michalska
- Wojciech Obremski
Tekst finałowy
Zima zmierza ku końcowi. Śnieg z dnia na dzień traci zdobywane ongiś szturmem, niemalże z bonapartowską skutecznością, przyczółki; porównanie nie najgorsze, lecz bonapartystom byłoby nie w smak. Sam jednakże Korsykanin, podobnie jak niejeden ze współczesnych słubiczan, mógł wyartykułować swój podziw dla nieokiełznywalnej zimy i rzec: „Superzima!”. W duszy już wkrótce nie cesarza, lecz banity rozgrywała się wówczas na pewno wewnętrzna batalia dwóch prauczuć: nadziei z maksidołem, mówiąc dosadnie. Niechybnie w umysłach społeczności nadgraniczno-nadodrzańskiego grodu toczył się podobny bój. Część z Lubuszan, bo nieodzownie wschodni słubfurtczycy do nich należą, przyjmowała zimę z dobrodziejstwem inwentarza, nawet wtedy, gdy ona, jak bezwzględna Amazonka, raziła Odrę strzałą mrozu, by postawić kropkę nad i. Niektórzy zaś z mieszkańców upatrywali w tym geście postawienia sprawy na ostrzu noża, gdyż niespływanie swobodne wód rzeki, na co dzień spokojnej, aczkolwiek niekiedy chimerycznej i hardej, skutkować może powodzią.
Ci pierwsi bezkompromisowo odważną postawą nawiązują do najlepszych cech swoich przodków – Kresowiaków, przybyłych w wyniku pojałtańskich przetasowań nad zachodnią granicę Rzeczpospolitej z jej niegdysiejszych wschodnich rubieży. Oni z półzimą nie znajdą wspólnego języka. Do drugich, pochodzących od nie-Kresowian, którzy nie są za pan brat z podzerową oraz śnieżną aurą i którym dech zapiera widok sponiewieranej, bezwolnej rzeki, należałoby wyciągnąć pomocną dłoń.