Tym razem wędkarze rywalizowali drużynowo (fot. archiwum)
W zawodach trójboju wędkarskiego wzięło udział 17 trzyosobowych drużyn, czyli łącznie aż 51 wędkarzy. Na czym polegała rywalizacja? Każdy zawodnik z drużyny łowił inaczej: jeden z gruntu, drugi na spławik, a trzeci stosuje spinning. Wszystkie konkurencje były rozgrywane są w tym samym czasie. Spławik i grunt łowili na jednej główce. A do końcowego wyniku liczyły się wyniki ze wszystkich trzech konkurencji.
Organizatorem tych zmagań, pierwszy raz w takiej formule, był Przemysław Szewieliński ze sklepu wędkarskiego „Pod Akacją”. Oczywiście przy wsparciu Koła Polskiego Związku Wędkarskiego nr 2 w Słubicach.
Pomysłodawca imprezy nie ukrywa zadowolenia z przebiegu zawodów. – Trochę ryb udało nam się złowić, mimo niezbyt sprzyjającej pogody, podczas zawodów było bardzo gorąco. Ze spinningistów 8 osób na 17 wróciło z rybami, a spośród tych łowiących z główek na Odrze najlepszy wynik to 15 kg – opowiada.
Jednak były to zawody drużynowe, dlatego na końcowy rezultat miały wpływ wyniki trojga zawodników. I tak, z potrójnym zadaniem najlepiej poradziła sobie ekipa w składzie: Mariusz Mazurek, Zdzisław Mazurek, Przemysław Szewieliński (zdobyli 6 pkt). Na drugim miejscu uplasowali się Karol Dworak, Henryk Musiałowski i Marek Hałas (z wynikiem 10 pkt). A na trzecim, ostatnim miejscu podium stanęli Włodzimierz Filipczak, Arkadiusz Pluskota i Dariusz Krakowiak (ich wynik to 11 pkt). Jak tłumaczy P. Szewieliński, w tej rywalizacji im mniej punktów, tym lepiej. I stąd takie wyniki.
Wędkarze szczęśliwie zdążyli zakończyć zawody zanim przyszła burza. Nagrody, ufundowane przez sklep „Pod Akacją”, zostały rozdane, a zawodnicy posilili się pysznościami z grilla. P. Szewieliński podkreśla, że nie byłoby tak udanej imprezy, gdyby nie spora grupa osób chętnych i zaangażowanych osób.
- W tym miejscu szczególne podziękowania dla Piotra Łysiaka za przygotowanie mięs i grilla w taką pogodę. Należą się one również Tomkowi Szczerbo, Renacie Segudzińskiej, Jakubowi Woźnicy, Adamowi Szumskiemu, Leonowi Bittelowi, Bogdanowi Hryniewiczowi i całemu zarządowi koła – wymienia P. Szewieliński.
Dodaje, że pewnie jeszcze kiedyś zorganizuje zawody w podobnej formule. – Wiadomo, że na zawody wszyscy idą z dużymi nadziejami, a po zawodach najbardziej cieszą się ci, którzy wygrali, ale ważna jest nie tylko rywalizacja, ale również to, żeby pobyć razem, odpocząć – podsumowuje P. Szewieliński.