Kliknij przycisk i otwórz MENU >>
Równie ważna, co upowszechnianie wiedzy o historii miasta, wydaje się dyskusja na temat faktycznej dbałości o miejskie dziedzictwo historyczne i jego ewentualnej rewitalizacji. W ostatnim czasie pojawiały się różne inicjatywy i różne pomysły w tym zakresie. Co pozytywnego może z tego wyniknąć a które koncepcje pozostaną jedynie pobożnymi życzeniami?

Pomysły samorządowców na rewitalizację Słubic

Zarządzeniem 229/07 Burmistrza Słubic z 12 października 2007 r. powołany został tzw. zespół zadaniowy ds. rewitalizacji Słubic w składzie: Ewa Daniszewska, Tadeusz Kolanowski, Ryszard Konopacki, Magdalena Korska-Stefańska, Andrzej Martyniak, Tomasz Pisarek, Jolanta Skręty, Tadeusz Wójtowicz i Juliusz Żwirek. W zarządzeniu określono, że do zadań zespołu należy „gromadzenie, przygotowywanie oraz opracowywanie materiałów niezbędnych do opracowania Lokalnego Programu Rewitalizacji Słubic”.

Wydaje się jednak, że zredagowaniem Lokalnego Programu Rewitalizacji Słubic nie zajęli się urzędnicy Urzędu Miejskiego w Słubicach, którzy bezpośrednio odpowiadają są za stan gminy, ale dwaj panowie zza Odry: Sören Bollmann oraz dr Andreas Billert. Obaj widnieli jako wyłączni autorzy dokumentu w jego projektowej wersji (www.slubice.pl/projekty/101109/625_z.pdf). Urząd Miejski w Słubicach pojawił się dopiero na stronie tytułowej ostatecznej wersji Programu (http://bip.slubice.pl/?p=document&action=show&id=4493&bar_id=3353). Pomiędzy obiema wersjami różnic merytorycznych nie zauważam.

Uchwałą 541/10 z 9 listopada 2010 r. Rada Miejska w Słubicach przyjęła wspomniany program. Imponująca liczba stron, bo 109, ale co z nich wynika? Z pewnością dość wyczerpująco opisano słabe strony miasta, w tym degradacji wielu obiektów na jego terenie. Na szczęście na stronie 11 Programu za priorytetowe uznano projekty w zakresie m.in. „renowacji budynków o wartości architektonicznej i znaczeniu historycznym znajdujących się na rewitalizowanym terenie oraz ich adaptacja na cele: gospodarcze, społeczne i kulturalne”.

Na stronie 71 za nieodzowne uznano „zrealizowanie trasy transportu publicznego”, z czym zgadzam się w całej rozciągłości. Niewyobrażalne wydaje się, że miejska komunikacja publiczna istniała np. w okresie Republiki Weimarskiej (zarówno autobus, jak i tramwaj), a teraz - w drugiej dekadzie XXI wieku - de facto całkiem jej brak. Na grafice poniżej: tramwaj wyjeżdżający z dzielnicy Dammvorstadt.

dorobek2

Na stronie 101, w zestawieniach wydatków inwestycyjnych planowanych na lata 2010-2013, możemy przeczytać o „budowie Polsko-Niemieckiego Centrum Domu Bolfrasa we Frankfurcie nad Odrą i Wieży widokowej Kleista w Słubicach”. W 2011 r. na ten cel miano by przeznaczyć 270 tys. zł, w 2012 r. - 1,64 mln zł, a w 2013 r. - 1,86 mln zł.

Niestety liczne fragmenty Programu zostały słowo w słowo skopiowane ze Strategii Rozwoju Gminy Słubice na lata 2007-20013 i innych publikacji ogólnie dostępnych w internecie. Przykładowo strony 47-48 Programu to powielenie treści strony 34 Strategii. Takich przykładów jest o wiele więcej. Mimo, że źródła we wszystkich tych miejscach zostały dokładnie przytoczone, to jednak bazowanie niemałej części tego Programu na kompilacji dotychczasowych publikacji wydaje się nieco dziwne, a co najmniej mało kreatywne. Zespół zadaniowy ds. rewitalizacji Słubic obradował w końcu przez pełne 3 lata.

Wg mnie najistotniejszymi rozdziałami Programu są rozdziały t.j. założenia programu rewitalizacji, planowane zadania, wskaźniki realizacji czy instrumenty wdrażania. Zatem nie tylko analiza przeszłości i stanu obecnego, ale propozycje rozwiązań na przyszłość.
Wzorem mogłyby być programy gmin, które więcej miejsca poświęcają samej rewitalizacji, np.: http://www.chrzanow.pl/index.php?id=2093 czy http://www.trzebinia.pl/_files_/lpr_trzebinia_08.pdf.

Niezwykle ciekawie został opracowany temat kina Piasta. Domyślam się, że autorem tego fragmentu jest dr Andreas Billert – w 2009 r. obrońca tegoż kina przed rozbiórką, a zarazem wykładowca doświadczony w pracach rewitalizacyjnych na terenie Polski i Niemiec. O obronie kina Piast głośno było swego czasu w lokalnych mediach. Jednak przy rewitalizacji tego obiektu miasto nie ma zbyt wiele do powiedzenia, bo kino jest własnością prywatną a miasta raczej nie stać na odkupienie nieruchomości.

Co sytuację uzdrowi wysyp lokalnych stowarzyszeń?

Zaletą społeczeństwa obywatelskiego jest to, że na ochronę dziedzictwa historycznego i na działania rewitalizacyjne wpływ mają nie tylko samorządy, ale i np. organizacje pozarządowe.
Na terenie powiatu słubickiego nie brakuje lokalnych organizacji: Stowarzyszenie Miłośników Powiatu Słubickiego, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Słubickiej, Stowarzyszenie „po PROstu”, Stowarzyszenie „Twój Głos” itp. Po wyborach samorządowych w 2010 r. pojawiła się zapowiedź powołania stowarzyszenia Słubiczanie.pl, choć w elektronicznej wersji KRS wzmianki o nim na razie nie widzę (może chodziło o tzw. stowarzyszenie zwykłe?). W grudniu 2010 r. dowiedziałem się o planach powołania stowarzyszenia Pro’vincia. 21 lutego otrzymałem zaproszenie od Pana Jana Muzyki do współudziału w pracach nowo powstałego Stowarzyszenia „Nasza Mała Ojczyzna” w Słubicach. Na 24 lutego planowane jest spotkanie założycielskie stowarzyszenia na rzecz rozwoju Kunowic i Biskupic, a 25 lutego - spotkanie założycielskie Stowarzyszenia Przyjaciół Świecka. Kto następny?

Założenie lokalnego stowarzyszenia nie stanowi większego problemu. Wystarczy zredagować statut, zebrać minimum 15 osób, które go popierają i uiścić w sądzie stosowną opłatę skarbową. O wiele trudniej utrzymać początkowy zapał i mobilizację członków-założycieli.
Założenie stowarzyszenia daje spore możliwości, np. łatwiej o pozyskanie środków zewnętrznych na realizację inicjatyw obywatelskich. Od jakiegoś czasu samorząd terytorialny ma obowiązek konsultacji z organizacjami pozarządowymi projektów uchwał zbieżnych z zakresem działalności tychże organizacji. Po uzyskaniu statusu organizacji pożytku publicznego można zaś liczyć na otrzymanie 1% podatku obywateli rozliczających PIT.

Nienaruszalnym prawem każdego obywatela jest możliwość podjęcia się organizacji stowarzyszenia, tylko czy każde z nich rzeczywiście ma sens bytu i przynosi wymierne korzyści lokalnym społecznościom?

Według zasady znanej jako „brzytwa Ockhama” nie powinno się mnożyć bytów ponad miarę. Podobnie jest i w przypadku lokalnych stowarzyszeń oraz skuteczności ich działania. Gdy w małej społeczności jest ich za dużo, to wtedy wszystkim grozi klęska urodzaju stowarzyszeń fasadowych (kanapowych), których głównym zajęciem staje się wtedy dyskusja dla samej dyskusji. Wtedy trudno o skuteczne działania na rzecz zachowania historycznej spuścizny. Tworzenie struktur nie powinno być celem samym w sobie, tylko środkiem do osiągnięcia tychże celów. Najgorsza opcja to sytuacja, gdy założyciele podejmują się tworzenia stowarzyszenia np. by podbudować swój wizerunek przed nadchodzącymi wyborami, w celu pozyskania elektoratu swoim społecznym „zaangażowaniem” w lokalne sprawy.

Historia lokalna jest na tyle ważna, że powinna być przedmiotem troski ponad podziałami. I tego Słubicom i samemu sobie życzę! W następnym artykule powrócę do historii Słubic sensu stricto...
Spodobał Ci się artykuł? Daj lajka i udostępnij dalej. Dziękujemy :)

Chcesz dodać komentarz do artykułu? Zaloguj się lub zarejestruj swoje konto na portalu.