Mitologia ma to do siebie, a Biblia czy Koran to zbiory mitologiczne - tylko o wyjątkowej wartości dla wierzących, że nie sposób ustalić jak się RZECZY MAJĄ W ISTOCIE. Czy Jezus faktycznie zamienił wodę w wino, czy jest to tylko przypowieść metaforyczna? Może ukrzyżowanie też należy tak traktować? Albo "przynajmniej" zmartwychwstanie? Gdzie są fakty a gdzie tylko ich przybliżenie, lub fantazjowanie? Problem z religią polega na tym, że posiada ona patent na prawdy ostateczne, a dogmatyka nie pozwala osobie wierzącej na zastanawianie się czy nie jest może inaczej niż dana religia naucza; "zbyt głębokie dociekanie" może skończyć się wykluczeniem z religijnej wspólnoty - kiedyś heretyków po prostu zabijano, dzisiaj na szczęście jest z tym sporo lepiej. Oczywiście, religia to sprawa duchowa i wszystko co z nią związane należy rozpatrywać TYLKO w kategoriach duchowych. Niemniej jednak sprawy duchowe schodzą dzisiaj na dalszy plan, a liczy się tylko wykwintna celebra, swoista liturgia zamożności (przede wszystkim kleru) oraz kreowanie świata podług norm opartych właśnie na mitologii, czego implikacje kreślą obraz świata jaki znamy; od kształtujących obraz nienawiści krzyży pod Belwederem, po zamachy islamistów - nie przerysowuję niczego, taki jest świat jaki znamy, chyba, że ktoś zna inny, ale to raczej nie na tej planecie. Religia ma też inny, niemiły aspekt. Dzieci wychowane w jakiejś wierze, przyjmują czy chcą czy nie wiarę rodziców - bo nie mają zbyt wiele do gadania. Dziecku nie pozwala się na podjęcie samodzielnej decyzji, bowiem wszystko ma już narzucone z góry, a katoliccy rodzice nie wyobrażają sobie, aby ich dziecko "nie poszło do komunii", kopiując schemat który działa od pokoleń i działa skutecznie, nabijając religijne statystyki i dochody kurii, rujnując czasem przy tym finansowo mniej zamożnych rodziców, nie mówiąc o najważniejszym - że narzuca się komuś system wierzeń i "Pana Boga", wykorzystując z premedytacją to, że dziecko jest "tylko dzieckiem".