Witamy,
Gość |
TEMAT:
W oparach absurdu - place zabaw (nie) dla dzieci 2018/04/27 18:51 #32728
|
1. Na początku byli oni. Grupa dorosłych mężczyzn, którzy plac zabaw zamienili w melinę. Alkohol, papierosy, biesiady. Nie skutkowało zwracanie uwagi. Spotkania odbywały się nadal, kapsle, pety i inne śmieci walały się na ziemi. Matki, które przychodziły tam z dziećmi bały się zwrócić uwagę. Nazywam ich małymi gnojkami. To nie gangsterzy, żeby się ich bać. Poruszyłem temat na facebooku. Posypały się komentarze, wiadomości. Jednak nie zawsze przychylne. Małe gnojki miały swoich obrońców, sympatyków. Niezbyt inteligentnie odpierano zarzuty. Gdyby na placu zabaw były popielniczki to pety nie leżałyby na ziemi- to jeden z ich argumentów( poważnie! ). Poza tym to miejsce gdzie bawili się jako dzieci i chcą tam nadal spędzać czas. Przeprowadziłem też niezbyt miłą rozmowę telefoniczną z jednym z rodziców ( tak, facet ma dwadzieścia trzy lata, ale to tata musi występować w jego obronie ). Pan zagroził policją, sądem, a na koniec poradził”odpierd..ić się”. 2. Powstała elektroniczna petycja. W półtorej doby podpisało ją ponad osiemdziesiąt osób. Zależało nam na czasie. Inni rodzice zaczęli informować o pozostałych zaśmieconych placach zabaw w mieście. O imprezach na placu zabaw przy cmentarzu. Przekazałem burmistrzowi naszego miasta wydruk tej petycji. Pan burmistrz zapewnił, że zamontowane zostaną kamery. Że będzie porządek. W rozmowie z portalem slubice24.pl powtórzył te słowa. Ponadto poinformował, że rozmawiał już z policjantami. To był przełom lutego i marca. Zapowiadało się dobrze- szybka reakcja, konkretna decyzja. Podobało mi się to. Innym rodzicom również. Ale minął marzec i otrzymaliśmy takie coś od zastępcy burmistrza: Mhm... Zapał wywietrzał z głowy. Zamiast szybkiej reakcji typowo urzędniczne przeciąganie tematu. Nie tak to miało wyglądać. Zadaliśmy więc pytania panu burmistrzowi: 3. Minął tydzień, drugi, trzeci. Nie było odpowiedzi. Nie mogłem też skontaktować się z panem burmistrzem. Udało się w końcu po trzecim tygodniu. Pan burmistrz był zdziwiony, że od wysłania pisma minęły trzy tygodnie. "Dostaniecie odpowiedź". Na pytanie"kiedy?" burmistrz powiedział, że ma na to miesiąc. "Źle zinterpretowaliśmy" to co zastępca burmistrza napisał, "nie to miał na myśli". Aha. Zatem mógł napisać to co miał na myśli. A najlepiej, gdyby po prostu odpowiedział na dwa podstawowe pytania- kiedy będą kamery? Kiedy będzie porządek? Kamery? Będą. Kiedy?"Po sprawdzeniu warunków technicznych". Czyli kiedy?" No, najpierw muszą sprawdzić". Co z firmą sprzątającą place zabaw? Co z porządkiem? " W poniedziałki ekipa gospodarcza z gminy będzie sprzątać". Mhm, czyli mają wyręczać firmę, która bierze za to pieniądze? Co z psimi odchodami? " Nie możemy zabronić wyprowadzania zwierząt na place zabaw". Czyli dziecko ma grzebać w piachu i jeśli trafi na gówno to... Cóż, zdarza się. Co z patrolami policyjnymi? "Piszemy pismo w celu zwiększenia patroli". Przez trzy tygodnie?Mogę pomóc! Burmistrz powiedział, że ma wiele innych ważnych spraw. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nasze dzieci są bardzo ważne, prawda? "Tylko od pana dostaliśmy sygnał, że coś jest nie tak. Nikt się nie skarżył". Rozumiem, że głos osób podpisanych pod petycją nie liczy się? Lepiej byłoby, gdyby każdy rodzic osobno odwiedził burmistrza? A może zebranie matek z wózkami pod urzędem byłoby właściwym sygnałem? 4. Następny tydzień. I sesja rady miejskiej. Zabrałem głos. Powtórzyłem pytania. Dowiedziałem się, że były już oględziny. Jednego placu zabaw- reszta widocznie nie liczy się. Plac ten znajduje się na osiedlu, na którym mieszkam. Z jednej strony jest las, z pozostałych ulica i budynki. Ale według pana burmistrza plac otoczony jest lasem... I nie ma tam zasięgu. Będzie problem z montażem kamery- pracują nad innym rozwiązaniem. Przy kąpielisku miejskim jest maszt z kamerą. W zagłębieniu terenu, przy zbiorniku wodnym, otoczona lasem stoi maszt z kamerą i jest zasięg. Jakoś znaleziono tam sposób. Odnosząc się do sprzątania burmistrz powtórzył, że w poniedziałki będzie sprzątany plac zabaw ( firma sprzątająca, czy ekipa z urzedu? ). Dostawione zostały też kosze. I znów mowa tylko o jednym placu zabaw- tym na osiedlu leśnym. Poniżej zdjęcia z placu zabaw przy cmentarzu. Na dodatek z tego miesjca doskonale widać kamerę- czy kamera też”widzi” to miejsce? Pan burmistrz zapewnił, że zna grupę, która przesiaduje na placu zabaw na osiedlu leśnym. Wie, że były już z nimi problemy. Słyszał o imprezach w lesie obok placu zabaw. Wspomniał też o narkotykach. Chwilę później jednak... Powiedział, że ta młodzież bawiła się tam jako dzieci i teraz wracają z sentymentem do tego miejsca! Na dodatek nie mają gdzie spędzać czasu, zatem siedzą tam... Pomijając fakt, że jakoś tak przypadkiem powtórzył słowa małych gnojków to skąd ten nagły zwrot w opini o nich? Dobrze, że byli na sesji inni ludzie bo myślałbym, że śnię, albo źle słyszę. Dwukrotnie powtarzałem, że to nie młodzież, a dorośli mężczyźni. A plac zabaw nie jest miejscem, gdzie spożywa się alkohol i pali papierosy. Nic to nie dało. Pan burmistrz trzymał się nowej wersji. Na dodatek nagłośnienie przeze mnie sprawy według pana burmistrza było niepotrzebne i przykre. Jakby tego było mało musiałem wytknąć panu burmistrzowi kłamstwo- według niego wcześniej powiedziałem, że on nie dotrzymuje danego słowa. Zastępca burmistrza stwierdził, że nie umiem czytać ze zrozumieniem. Odparłem, że jestem prostym chłopakiem z prowincji. W takim przypadku”władza” powinna zniżyć się do poziomu niewykształconego obywatela... Słyszałem głosy radnych- plac zabaw jest dla dzieci, a nie dla takich ludzi. Zgadzali się, że palić w miesjcu publicznym nie można. Że takie sytuacje są niedopuszczalne. Padła propozycja ze strony przewodniczącego rady miejskiej- odpowiednie zapisy w regulaminie placu zabaw z informacjami o karach i mandatach. 5. Wnioski? Nadal nie wiemy, kiedy i czy w ogóle będą kamery na placach zabaw. Kończy się kwiecień, potem przyjdzie lato. A w listopadzie rzadko dzieci bawią się na huśtawce lub karuzeli. Małe gnojki to młodzież spędzająca miło czas. A ja niepotrzebnie nagłaśniam temat. Bo zdanie rodziców się nie liczy, tak? Zastanawia mnie skąd ta wolta w zachowaniu pana burmistrza? Skoro ma tyle informacji na temat małych gnojków to dlaczego zamienił się w ich obrońcę? Ma w tym jakiś interes? To są wpływowi ludzie? Nie rozumiem... Zażenował mnie też sposób w jaki odpowiadano na moje pytanie oraz jak potraktowano mnie. Za to podniosło na duchu zachowanie radnych. Dziękuję im! I teraz mogę napisać- tak, jednak pan burmistrz nie dotrzymuje słowa. Minął miesiąc i odpowiedzi na pismo nie ma. Jako mieszkaniec byłem wdzięczny za decyzję o budowie żłobka. Za rewitalizację starego miasta. Za koncert Majki Jeżowskiej. Teraz jednak jestem rozczarowany, zdegustowany... Czy pan burmistrz i jego zastępca zdają sobie sprawę, że broniąc małych gnojków i traktując w ten sposób problem nie walczą ze mna, a z małymi dziećmi? Czy tak wygląda gmina przyjazna mieszkańcom- „Gmina na 6”? Stanowisko burmistrza to służba. Zaszczytna, trudna służba. Służba mieszkańcom miasta. Nie rządzenie, a zarządzanie w imieniu mieszkańców. A małe dzieci też są mieszkańcami. I mają prawo do bezpieczeństwa i porządku na placu zabaw. Przemysław Komarski. Rzepinianin od urodzenia.... |
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
Ostatnia edycja: przez Redakcja Słubice24.pl. |