Dziś wszyscy mogliśmy przeczytać artykuł o terenach wokół SOSiR. Dowiedzieliśmy się z niego, że kolejna część majątku gminnej spółki została wydzierżawiona. I mam nieodparte wrażanie, że tłumaczenia prezesa Sawickiego już gdzieś słyszałem…
A w artykule czytamy: „inwestycje o charakterze handlowym mają jeden cel – dzięki nim SOSiR może zarabiać na to, żeby utrzymać sport i rekreację w Słubicach” mówi prezes Sawicki. Dodaje, że spółka wykorzystuje dobre, atrakcyjne tereny handlowe na te inwestycje, które zapewnią jej dochody.
Tyle prezes Sawicki dziś. A teraz cofnijmy się w czasie do grudnia 2014 roku.
Sawicki, w towarzystwie Stupienki i Ciszewicza mówi na otwarciu „Bazaru pod Dębami” tak: „Jest to obiekt, który ma przynieść płynność finansową spółce”. Tomasz Stupienko dodaje: „Inwestycja jest kluczowa dla zapewnienia stabilności finansowej spółki”.
Co wyszło z tych zapewnień z 2014 roku? Jak wygląda sytuacja finansowa gminnej spółki?
Rok 2014 zamknęła stratą rzędu niemal 1,5 miliona zł, rok 2015 strata wynosiła niemal 1,4 miliona złotych i rok 2016 – znów strata spółki, tym razem rzędu 2,2 miliona złotych.
W 2017 roku burmistrz w końcu zareagował. Dał Sawickiemu żółtą kartkę i nie udzielił mu absolutorium.
Zostawmy wyniki finansowe.
Dziś dowiadujemy się, że prezes Sawicki rozmawiał już z potencjalnym inwestorem w sprawie budowy parku linowego.
Super. Znów cofnijmy się w czasie…
Mamy koniec 2014 roku. Panowie przecinają wstęgi na „Bazarze pod Dębami” i obiecują: „dzięki tej inwestycji będzie możliwa modernizacja istniejącej infrastruktury SOSiR” – mówi Tomasz Stupienko, „celem powstania tego obiektu jest zagospodarowanie przestrzeni wokół już istniejącego bazaru” – dodaje Ciszewicz. „Mamy nadzieję, że dzięki tej inwestycji spółka będzie mogła wybudować halę sportową, korty, park linowy i inne jeszcze atrakcje” – zapewnia mieszkańców prezes Sawicki.
To były słowa sprzed niemal trzech lat. Co nam zostało z obietnic Ciszewicza, Stupienki i Sawickiego?
I na koniec jeszcze jedna sprawa.
Zapewne w drugiej połowie przyszłego roku, tuż przed wyborami, w których burmistrz będzie walczył o swoją trzecią kadencję, okaże się, że SOSiR nie przynosi już milionowych strat. Panowie będą chwalić się sukcesem finansowym.
Padnie pytanie: co się zmieniło, że spółka nagle wyszła na prostą?
Usłyszymy pewnie, że zmniejszyły się koszty, wzrosły jej przychody. A czemu? Odpowiedź jest prosta. Bo panowie wydzierżawili, co tylko mogli: parkingi, hotel, restaurację, kuchnię, całe kawałki parku…
Na marginesie można tylko dodać, że nazwiska osób wydzierżawiających majątek SOSiR bardzo często powtarzają się.
W mojej opinii taki był plan od początku. Stworzyć z OSiR-u spółkę i oddać majątek słubiczan, kawałek po kawałku, w dzierżawę prywatnym firmom. Czysty biznes.
Zresztą nie ukrywał tego sam burmistrz. W październiku 2016 roku mówił tak: „w momencie w którym tworzyliśmy biznesplan (…) OSiR miał własną infrastrukturę, były podpisane pewne umowy i mieliśmy inwestorów, którzy chcieli przeprowadzić pewne inwestycje na terenach sąsiednich OSiR-u (…) W momencie, w którym zostało to wpisane (do rejestru zabytków -
dop.) całkowicie ten teren został zablokowany”.
Czyli wszystkiemu winni są społecznicy, którzy doprowadzili do wpisania obiektów SOSiR do rejestru zabytków.
A ja jestem im wdzięczy. Przynajmniej mamy jeszcze gdzie spacerować…
Cały ten tekst jest oczywiście moją subiektywną oceną tego, co dzieje się w naszym mieście.