Temat kina „Piast” powraca co jakiś czas niczym bumerang. W ostatnich dniach dyskusja rozgorzała na nowo, dlatego tym razem doszedłem do wniosku, że i ja dorzucę swoje „trzy grosze”. Ale po kolei…
Najpierw jednak kilka słów o samej historii.
Otwarcie kina (wówczas jeszcze pod nazwą „Filmpalast”) nastąpiło dokładnie 15 stycznia 1925 roku, a pierwszym wyświetlonym w jego murach filmem był podobno niemy dramat pod tytułem „Carlos i Izabela”. Po Drugiej Wojnie Światowej zmianie uległa rzecz jasna nazwa kina (na właśnie „Piast"), a na początku lat 60-tych przeprowadzono gruntowny remont w ramach, którego doszło m.in. do wymiany wszystkich krzesełek. Tyle z grubsza w każdym razie można wyczytać z Wikipedii.
Nie ulega wątpliwości, że w czasach PRL kino musiało być bardzo popularne. To w zasadzie było jedyne miejsce, gdzie można było obejrzeć film na dużym ekranie (przypominam, że mówimy o czasach, w których telewizor uchodził za wyznacznik luksusu), a przy okazji zabrać dziewczynę, czy też żonę na randkę.
W latach 90-tych kino w dalszym ciągu przyciągało tłumy, ale najczęściej już jedynie przy okazji wyświetlania wielkich hitów pokroju „Kosmicznego Meczu”, czy „Titanica”. Z biegiem czasu produkcje mniej kasowe zaczęły przyciągać coraz to mniejszą publikę. Pamiętajmy, że 20-25 lat temu oferta telewizyjna w naszym kraju była już dosyć bogata, a i sam telewizor przestał uchodzić za coś luksusowego i niedostępnego. Przede wszystkim jednak na terenie miasta prężną działalność rozpoczęły wypożyczalnie kaset VHS, a film i to nawet nowy można już było bez problemu obejrzeć we własnym domowym zaciszu.
Bądźmy szczerzy- tkwiące w dalszym ciągu w głębokim PRL-u kino nie miało u progu XXI wieku żadnych szans... Coraz lepsze możliwości przemieszczania się, rozwój telewizji, a przede wszystkim możliwość wypożyczenia, bądź też zakupu filmu na VHS, a potem DVD, jak i również rozwój internetu sprawiły, że kino „Piast” po prostu musiało w swojej dotychczasowej formie umrzeć śmiercią naturalną. Rok 2005, w którym ostatecznie kino zamknięto urasta tutaj do rangi pewnego symbolu, ale pamiętajmy, że już przed tą datą na seanse raczej mało kto przychodził…
Dalej historia toczy się jeszcze smutniej- w roku 2009 budynek trafia w ręce prywatne. Inwestor mimo początkowo ambitnych planów nie chce już dalej się finansowo angażować, a budynek popada w coraz to większą ruinę. W końcu w roku 2012 następuje to co najgorsze- dochodzi do definitywnej rozbiórki gmachu kina, a jedyną pozostałością po jego dawnej świetności pozostaje na dobrą sprawę przede wszystkim zabytkowa fasada, która nawiasem mówiąc też wygląda tak, jakby miała za chwilę się rozsypać.
W tym miejscu chciałbym zakończyć wątek historyczny i skupić nad tym, czy warto to wszystko „wskrzeszać”.
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie ustalmy stan faktyczny- po pierwsze (pomijając fasadę) budynek o czym wspomniałem wcześniej już praktycznie nie istnieje. Po drugie gmina, która 10 lat temu nieruchomość zbyła, nie chce teraz słyszeć o jakimkolwiek jej odkupowaniu. Zresztą burmistrz ma na to całkiem racjonalne wytłumaczenie- po co kupować ruinę i „wkładać” w nią, skoro przez ostanie lata samorząd zainwestował i to wcale niemało w salę kinową przy "SMOK-u", która -co by nie mówić- odpowiada jednak na aktualne zapotrzebowania mieszkańców. Pozostaje zatem inny inwestor. Problem w tym, że ktokolwiek by to nie był, to zawsze dla kogoś takiego kluczowa będzie opłacalność inwestycji.
Pamiętajmy o jeszcze jednej sprawie- dziś kino to coś więcej niż jedynie sala kinowa. Taki przybytek powinien oferować zaplecze gastronomiczne, miejsca parkingowe, możliwość zrobienia zakupów i masę innych atrakcji i dodatków, które przyciągną klienta. Sentyment i wspomnienie charakterystycznego „zapachu” to niestety za mało aby kino „Piast” mogło powstać niczym Feniks z popiołów.
Oczywiście nie mówię stanowczo „NIE”, ale chce uzmysłowić osobom, które na kino patrzą jedynie przez pryzmat sentymentu, że temat jest niezwykle złożony i zawiły. Wymaga ponadto olbrzymich nakładów finansowych i dobrego biznesplanu. W przeciwnym razie nasze słubickie kino już na zawsze pozostanie jedynie pięknym wspomnieniem…
PS- na fotografii poniżej kino „Piast” na początku lat 60-tych. Wyświetlany jest akurat film „Szatan z VII klasy” w reżyserii Marii Kaniewskiej. Dzieło podbiło serca polskiej widowni. Nie inaczej było również i w Słubicach.
PS- korzystając niejako z okazji zachęcam wszystkich czytelników do odwiedzin na moim facebookowym blogu historycznym, którego prowadzę już od niemal dwóch lat. Bardzo serdecznie zapraszam
-
www.facebook.com/Slubickiblog/