Nie zgodzę się z Panią, która zapewne pracuje w szpitalu i nieudolnie próbuje ratować jego dobre imię. Nie wnika, czy lekarz powinien, czy nie powinien przepisać receptę, bo nie znam się na tym. Brzydko się jednak wyrażę, że mam głęboko w d***e to, że karz jest zmęczony, drugi dzień na dyżurze i traktuje pacjenta jak śmiecia i zło konieczne. Płacę co miesiąc składki i mam prawo chociażby pójść z bólem głowy i ryczeć, że umieram. To, czy lekarz się przejmie, czy powie "weź sobie przeciwbólowy", to jego zasr***y obowiązek wyjść do pacjenta i nawet jeśli ma zły dzień, to schować swoje nerwy i fochy w kieszeń i odzywać się do pacjenta jak do człowieka. Wszystkie "gwiazdy" pracujące w tym szpitalu, łącznie ze sprzątaczkami mają co do gara włożyć swoim dzieciom dzięki nam - podatnikom i trochę szacunku się należy dla drugiego człowieka. Nie wyobrażam sobie usłyszeć z ust jakiegokolwiek lekarza "nie obchodzi mnie to" nawet jeśli ze złamaną ręką idę do okulisty. Chyba zapomnieli, że swój zawód wykonują dla kogoś i nieistotne, czy to SOR, czy oddział szpitalny, czy przychodnia mają nieść ludziom pomoc, bo za to się im płaci. A takie traktowanie i odzywki, obojętność..., to po co przysięga Hipokratesa??
Ja pracuję w "budżetówce" i pensję dostaję także z ludzkich podatków. Nie wyobrażam sobie do interesanta, który przychodzi do mnie powiedzieć "mnie to nie obchodzi", bo np. trafił nie do tego pokoju lub nie na to piętro...!!! Mnie by zjadło sumienie, a szef by mnie natychmiast zwolnił z pracy... Nie każdy jest alfą i omegą, by się na wszystkim znać.
Ktoś tu napisał, że trzeba było "zuzannie" czytać receptę - nie ona tu jest lekarzem i nie ona ma obowiązek wiedzieć, co na niej powinno się znajdować. Lekarz mógł normalnie wytłumaczyć dlaczego nie przepisze recepty, a następnie podziękować wrócić do swoich obowiązków.
Ja osobiście miałam w naszym szpitalu styczność z oddziałem ginekologicznym, noworodkowym i pediatrycznym. Na ginekologię i noworodki nie mogę powiedzieć złego zdania, bo spotkałam się tam z wspaniałymi pielęgniarkami, chylę czoła tym kobietom, dobrymi lekarzami - chylę czoła panu ordynatorowi J. Cięcielowi i panu Samosionkowi.
Ale nigdy nikomu nie życzę wylądować na oddziale pediatrycznym z dzieckiem. Dziecko wyjdzie stamtąd bardziej chore niż poszło. Żałuję, że moja noga w ogóle tam stanęła. Mam nadzieję, że szybko się tam zmieni opryskliwa pani ordynator Skrzypczak. Ta kobieta, to żywy przykład osoby, która się minęła z powołaniem. To co zaleci jeden lekarz ona za chwilę zmienia, zanim cokolwiek poprzedni lekarz jeszcze zadziała. Podważa autorytet własnych kolegów z pracy. Przez to nie miałam zaufania już do żadnego z lekarzy tam pracujących, bo już nie wiedziałam komu wierzyć i ufać. Oddział niby piękny i odremontowany ale bydło w oborze lepiej się przechowuje niż tam małych pacjentów z rodzicami.