15 czerwca o godz. 16 w Bibliotece Miejskiej w Słubicach odbyło się spotkanie autorskie Andrzeja Stasiuka z czytelnikami. Mieszkańcy miasta tłumnie zjawi się na wydarzeniu moderowanym przez dyrektor placówki Agnieszkę Mińską.
Andrzej Stasiuk - urodził się w 1960 r. w Warszawie; wybitny polski prozaik, eseista i krytyk literacki, laureat nagrody Fundacji im. Kościelskich (1995) i literackiej nagrody Nike za "Jadąc do Babadag" (2005); jego książki tłumaczone są na niemal wszystkie języki europejskie; wraz z żoną prowadzi wydawnictwo Czarne specjalizujące się w literaturze środkowoeuropejskiej.
Pisarz podczas spotkania okazywał spory dystans do siebie i swojej twórczości. Słysząc komplementy robił grymasy i się uśmiechał. Na pytania o motywację porzucenia Warszawy dla Beskidu Niskiego oraz inspiracje dla swojej twórczości nie udzielił jednoznacznych wypowiedzi. Stasiuk stwierdził, iż pisz, bo wydaje mu się, iż to wychodzi mu najlepiej a przy okazji może zarobić robiąc to, co lubi. Autor przyznał, iż większość środków uzyskanych z nagród przeznacza "na życie", zaś życie twórcy jest bardziej banalne, niż to się wielu osobom wydaje.
Stasiuk zaprzeczył jakoby uciekł ze stolicy na prowincję; była to po prostu młodzieńcza, spontaniczna i nie do końca przemyślana zmiana miejsca, zaś jego prowinicja wcale nie jest aż tak prowincjonalna. Zaprzeczył również, by był buntownikiem lub osobą kontrowersyjną. Problemy ze szkołą wynikały wyłącznie z jego lenistwa, zaś skupianie się w swoich książkach na prowincji, nazywanej przez niego dosadnie "zadupiem", nie jest niczym nadzwyczajnym; nikt przecież nie wytyka Faulknerowi opisywaniu realiów amerykańskieo południa. Stasiuk bardzo lubi kreślić opisy przyrody, ale już niekoniecznie przepada za czytaniem cudzych.
Pisarz pochwalił się, że wiele podróżuje, a zwłaszcza wiele podróżował w przeszłości. W samej Rumunii był 12 razy, a jeden z jego znajomych trafnie nazwał ten kraj "ruskimi Włochami". Nie zgodził się z poglądem, jakoby w Rumunii czy na Bałkanach było niebezpiecznie; niebezpiecznie jest wszędzie, a wbrew obiegowym opiniom nie okradziono go w albańskiej Tiranie, gdzie przebywał cały miesiąc, a w kolebce cywilizacji - w Italii, w portowej części miasta Bari.
Przyznał, że nie pamięta, kto był pierwszym czytelnikiem jego twórczości, zaś jego córka nie dyskutuje z nim o jego książkach, choć przeczytała większość z nich (ale nie w jego obecności). Pisząc w pierwszej osobie niekoniecznie opisuje własne przeżycia; przykładowo wcale nie popełnił zabójstwa jak narrator "Białego kruka". Pytany o genezę tego tytułu opowiedział, jak któregoś razu w jednej z księgarni w Gorlicach zauważył książkę "Biały kruk" zawierającą wyłącznie czyste kartki i postanowił je zapisać; to dobry dowód na to, jak przypadkowe są czasem tytuły dzieł literackich. Wyjawił, że spotkania z czytelnikami bywają dla niego męczące, gdyż wielokrotnie padają te same pytania a jemu wydaje się, iż często się powtarza. Na koniec Stasiuk złożył autografy na kartach kilku swoich książek i udał się z wizytą do kolejnego miasta.
Spotkanie w Słubicach zorganizowano w ramach projektu Dyskusyjnych Klubów Książki (DKK) ze środków Instytutu Książki.
[Autor: Roland Semik]