Prawobrzeżna dzielnica Frankfurtu nad Odrą – Dammvorstadt miała charakter rolniczo-przemysłowy. Fabryka wosku, jedwabiu, broni myśliwskiej, cygar, czy pokryw kanalizacyjnych - to tylko przykłady przedsiębiorstw, które działały wówczas na terenie znanym dziś jako Słubice. Dziś kilka słów o pralni chemicznej i farbiarni, które liczą sobie już 124 lata rodzinnej tradycji!
Pralnia chemiczna rodziny Bliemelów powstała w 1888 r. Rodzina ta przybyła ze Śląska nad Odrę i na dobre zapuściła tu swoje „korzenie”. 15 czerwca 1888 r. Franz Bliemel oraz jego żona Emma wykupili od R. Mattecka zakład farbiarni parowej przy Mühlengasse 1. Budynek ten istnieje do dziś i jest dobrze widoczny z korony wału przeciwpowodziowego w Słubicach.
W latach 1912-1913 doszło do dużej rozbudowy dotychczasowych zabudowań. Zrezygnowano jednocześnie z pracy rzemieślniczej na rzecz działalności fabrycznej, a firma zwiększyła zatrudnienie do 40 osób.
W 1923 r. zakład przejęli dwaj synowie dotychczasowego właściciela: Walter i Erich Bliemelowie.
Z archiwalnego plakatu reklamowego można wyczytać, że główna siedziba firmy pozostawała przy Mühlengasse 1 na zachodnim nabrzeżu Odry. Zmieniały się jednak adresy punktów filialnych, wśród nich m.in. Friedrichstrasse 7, czyli dzisiejsza ul. Jedności Robotniczej 8 w Słubicach (m.in. Kozera Travel). Pralnia Bliemelów rozpoczęła działalność także poza Frankfurtem: w Berlinie, prawobrzeżnym Kostrzynie (Zorndorfer Straße 8), Charlottenburgu, Freienwalde, Friedrichshagen oraz w Köpenick.
Innym „słubickim” wątkiem w działalności zakładu jest znajdująca się w zakładowym archiwum umowa z 4 lipca 1911 r. Pralnia i farbiarnia Bliemelów zamówiła wówczas specjalne kotły do gotowania odzieży, a wykonawcą tych kotłów została firma Camin&Neumann z siedzibą w prawobrzeżnej dzielnicy miasta - Dammvorstadt przy Leopoldstraße (przebieg tej ulicy pokrywa się dzisiaj mniej więcej z ul. Reja, Słowackiego i ul. Dąbrówki w Słubicach). Na studzienki kanalizacyjne z sygnaturą Camin&Neumann do dziś zaś można się natknąć na ulicach Słubic i Frankfurtu nad Odrą.
W 1928 r. istniało już w sumie 17 sklepów i 25 agencji firmy Chemische Waschanstalt Franz Bliemel. Dwa lata później zatrudnienie w zakładach wzrosło zaś do 60 osób. Obok funkcjonujących dotąd farbiarni i pralni chemicznej oferowano także czyszczenie dywanów, czyszczenie zasłon, usługi krawieckie, plisowanie oraz czyszczenie butów. W listopadzie 1930 r. Frankfurt nad Odrą nawiedziła powódź. W zakładach przy Mühlengasse 1 woda stała do kolan, a zakład musiał zostać ewakuowany do wyższej części miasta.
W książce adresowej Frankfurtu nad Odrą z lat 1937/1938, dostępnej w archiwum miejskim we Frankfurcie nad Odrą, pod nazwiskiem Bliemel Franz widnieje m.in. adres Friedrichstraße 7, co potwierdza działalność firmy także w przedwojennych Słubicach, niedaleko Filmpalast „Friedrichstraße” (kino „Piast”) przy Friedrichstraße 8 (ul. Jedności Robotniczej 10).
Jako ciekawostkę można wspomnieć, że w kamienicy przy Friedrichstraße 7, czyli gdzieś nad pralnią Bliemelów, mieszkał m.in. Wilhelm Böhme (1880-1940), zasłużony dla regionu wicedyrektor miejskich warsztatów szkolnych, pochowany później na Frankfurter Dammfriedhof, czyli dzisiejszym cmentarzu komunalnym w Słubicach. Jego tablica nagrobna do dziś nieuprzątnięta wala się w lasku przy strefie ekonomicznej w Słubicach. Trafiła tu prawdopodobnie w 1983 r., kiedy z terenu cmentarza komunalnego pozbywano się ostatnich tablic nagrobnych w języku niemieckim. Poniżej archiwalne zdjęcie kamienicy przy Friedrichstraße 7 oraz wywieziona do lasu tablica nagrobna Wilhelma Böhmego, na którą do dziś napotkać można przy szosie Słubice-Cybinka.
W 1937 r. pralnia i farbiarnia Bliemelów oficjalnie zostały przepisane w równych częściach na synów Waltera i Ericha, a także na 10 lat zostały przekształcone w spółkę jawną. 15 czerwca 1938 r. ukazała się specjalna broszura z okazji 50-lecia zakładów. Zatytułowano ją „1888-1938. Zur Feier des 50-jährigen Bestehens der Firma Franz Bliemel”.
W latach 1940-1945 firma musiała odnaleźć się w nowych, wojennych warunkach. Zakład zmienił nieco swój profil i zajął się odkażaniem odzieży. Wielu pracowników otrzymało powołanie do służby wojskowej, zaś samochody dostawcze firmy Bliemelów zostały zarekwirowane na potrzeby wojska. Walter Bliemel nie wrócił już nigdy z wojny, zaś jego brat Erich dostał się do niewoli.
Prowadzeniem przedsiębiorstwa tuż po zakończeniu wojny musiała się zająć Paula Bliemel, żona Ericha. W 1947 r. spółka jawna została rozwiązana, ale Erich i Paula Bliemelowie szybko zabrali się za odbudowę zakładu ze zniszczeń wojennych. W 1948 r. zatrudniano tu 10, zaś w 1958 r. już 54 pracowników. Działania firmy w warunkach gospodarki uspołecznionej były mocno utrudnione. Bliemelowie zostali zobligowani do świadczenia usług, m.in. na rzecz Armii Radzieckiej, nie otrzymując w zamian żadnego wynagrodzenia.
Spore zmiany nadeszły 1 stycznia 1971 r., kiedy to wszystkie udziały komplementariusza Ericha Bliemela zostały przeniesione na jego syna Volkera. Paula Bliemel przeszła na emeryturę, zaś rodzinny zakład Volker Bliemel oraz jego żona Rosemarie prowadzą do dziś.
17 kwietnia 1972 r. zakład został upaństwowiony, ale Volker Bliemel pozostał jego kierownikiem.
Kolejne huczne jubileusze swojej działalności firma rodziny Bliemelów obchodziła w 1988, 1998 i ostatnio w 2008 r. W międzyczasie 1 czerwca 1990 r. doszło do reprywatyzacji zakładu, potem ogrzewanie węglowe zastąpiono olejowym (1991), wykonano remont generalny siedziby (1994), a na szczycie dachu znowu zawisł oryginalny szyld „Bliemel” (1996).
- Cieszy mnie, że tak wiele osób interesuje się historią naszego rodzinnego zakładu - przyznaje w rozmowie ze mną Volker Bliemel. Rzeczywiście niegdyś byliśmy aktywni także w prawobrzeżnej dzielnicy Frankfurtu - Dammvorstadt, czyli w przedwojennych Słubicach. W domu przy Friedrichstrasse 7 funkcjonował punkt przyjmowania i zdawania tekstyliów, które przekazywano do naszej pralni. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. mieliśmy nawet plany powrotu do tamtych tradycji - opowiada Bliemel.
Za pośrednictwem izby handlowej nawiązaliśmy nawet współpracę transgraniczną z pralnią chemiczną przy ul. Wojska Polskiego w Słubicach, ale na przeszkodzie stanęły odmienne przepisy dotyczące ochrony środowiska – kontynuuje właściciel. W Niemczech przepisy te, przynajmniej wtedy, były o wiele bardziej surowe niż w Polsce. We Frankfurcie nie byłoby szans na prowadzenie pralni chemicznej ze zwykłym wywietrznikiem zewnętrznym w bliskim sąsiedztwie szkoły i punktów gastronomii. W końcowym efekcie współpracę musieliśmy zawiesić, a zbędne maszyny odsprzedać na Wschód.
Mam jednak nadzieję, że z usług naszego zakładu nadal korzystać będą i polscy klienci, bo tych u nas wcale nie brakuje oraz że nasze miasta połączy w końcu wspólna komunikacja publiczna - wyjaśnia na koniec Bliemel.