Dokładnie 50 lat temu, 30 kwietnia 1975 roku, na terenie słubickich koszar doszło do tragedii podczas pokazów wojskowych. 4 osoby straciły życie, a 14 zostało poważnie rannych. Pogrzeb ofiar wypadku był dla mieszkańców Słubic ogromnym przeżyciem.
Z okazji rocznicy przypominamy historię najpoważniejszych wypadków z udziałem żołnierzy słubickiego garnizonu.
Wypadek z 30 kwietnia 1975 r. podczas Dni Otwartych Koszar
Prawdopodobnie najbardziej znanym wypadkiem z udziałem słubickich żołnierzy pozostaje tragedia z 30 kwietnia 1975 r., która miała miejsce podczas tzw. Dni Otwartych Koszar w Słubicach. Wtedy to uczniowie klasy 7c Szkoły Podstawowej nr 1 w Słubicach byli oprowadzani przez teren koszar u zbiegu ul. Świerczewskiego i ul. Dzierżyńskiego.
Zaplanowano demonstrację granatów ćwiczebnych, niestety jeden z nich okazał się być granatem bojowym. Jego eksplozja zabiła cztery i raniła czternaście kolejnych osób, w tym niektórych bardzo ciężko.
Poza żołnierzem demonstrującym granaty zginął jeszcze inny żołnierz, nauczycielka i jeden z uczniów.
- młodszy chorąży Eugeniusz Wielechowski (1951-30.04.1975, syn Leona i Łucji Marii z d. Urbanowskiej, żonaty z Lucyną, osierocił 2-letnią córkę i świeżo narodzonego syna Dariusza);
- por. Andrzej Mikołajczyk (28.11.1948-30.04.1975, syn Stanisława 1915-2002 i Stanisławy 1921-1994, żonaty, osierocił 4-letnią córkę), został pochowany na cmentarzu parafii rzymskokatolickiej pw. Wszystkich Świętych w Sieradzu (sektor E4, rząd 1, grób 1);
- polonistka Zuzanna Buzun (17.09.1938-30.04.1975, osierociła dwóch synów - Piotra i Mirosława), została pochowana na cmentarzu komunalnym w Słubicach (sektor 6, rząd 9, grób 32);
- uczeń Jerzy Ryszard Siwiński (01.08.1960-30.4.1975), został pochowany na cmentarzu komunalnym w Słubicach (sektor 6, rząd 10, grób 15) .
Tragedia stała się lokalnym tematem tabu, którego nie poruszyła żadna z ówczesnych gazet czy telewizja. Wszystko, co mogłoby świadczyć o niewłaściwej organizacji państwa czy armii, było cenzurowane, zwłaszcza, że tragedia miała miejsce w przeddzień ważnego propagandowo Międzynarodowego Święta Pracy 1 Maja.
Dopiero kilka dni później ukazały się nekrologii upamiętniające „tragicznie zmarłych”, bez podawania okoliczności tych śmierci.
28 listopada 2015 r. na elewacji frontowej dzisiejszego Domu Studenckiego „Arcadia” przy ul. Piłsudskiego 13 odsłonięto tablicę, która przywołuje pamięć o ofiarach tragedii. Tablica została wykonana przez słubickiego kamieniarza Mariana Zielińskiego. ZOBACZ
Wypadek z 9 października 1962 r. na al. Piastów w Szczecinie
9 października 1962 r. podczas parady wojskowej Układu Warszawskiego w Szczecinie dokonała się tragedia z udziałem 23 pułku czołgów średnich ze Słubic. Kierowca ostatniego, ważącego 36 ton czołgu T-54A ze Słubic (nr taktyczny 0165) utracił kontrolę nad pojazdem podczas jazdy z prędkością 25 km/h.
Maszyna uderzyła w tłum wiwatujących dzieci, wskutek czego zmarło siedmioro z nich w wieku od 6 do 12 lat: Bogumiła Florczak (lat 8), Leszek Kolczyński (9), Ryszard Krawczyński (7), Henryk Sikuciński (6), Ryszard Stachura (9), Fryderyk Zawiślak (12) i Marian Zdanowicz (10). 21 osób zostało ciężko rannych, wśród nich dzieci (niektórzy pozo stali niepełnosprawni). Kolejnych 22 osób zostało poobijanych wskutek paniki, która wybuchła w najbliższym sąsiedztwie miejsca wypadku. Było co najmniej kilkuset świadków tego tragicznego zdarzenia.
Parada miała być demonstracją siły wojsk sojuszniczych tuż po wspólnych manewrach oddziałów Układu Warszawskiego. Podczas parady zaprezentowano mnóstwo sprzętu: czołgi, wyrzutnie rakietowe, czy haubice.
Obecni byli przedstawiciele polskich władz państwowych I sekretarz KC Władysław Gomułka i Minister Obrony Narodowej Marian Spychalski, ale i marszałek ZSRR Andriej Grieczko. Paradę obserwowały tłumy mieszkańców, którzy ustawili się wzdłuż tras y przejazdu, która przebiegała m.in. przez Plac Lenina i Aleję Piastów.
Wśród gapiów znajdowali się uczniowie szczecińskich szkół, którzy zostali oddelegowani na paradę, by zapewnić wydarzeniu wyższą frekwencję i przywitać kwiatami żołnierzy wojsk sojuszniczych. Przyczynami wypadku by ło najprawdopodobniej niedopilnowanie przez organizatorów, by tłumy nie wchodziły na jezdnię, a po drugie błąd kierowcy czołgu.
Podejmowano próby ukrycia wspomnień o wydarzeniu, by chronić dobre imię wojsk sojuszniczych. Tragedia rozegrała się na 3 dni przed ważnym propagandowo Dniem Wojska Polskiego 12 października i stała się tematem tabu, niemal nie wspominanym w ówczesnych mediach. O wypadku poinformował prawdopodobnie tylko „Głos Szczeciński“ w lakonicznym artykule z 10 października 1962 r.
Poza tym pojawiły się nekrologi, w których upamiętniono tragicznie zmarłych, ale bez wskazywania szczegółów tragedii. Informacje o wypadku zostały całkowicie usunięte z dokumentów szpitalnych ofiar i poszkodowanych. Świadkom zdarzenia nakazano milczenie pod rygorem naruszenia tajemnicy wojskowej. Śledztwo w sprawie tragedii zostało umorze, nie stwierdzono błędów przy organizacji, a kierowcę czołgu uniewinniono.
9 marca 1963 r. prokuratura Śląskiego Okręgu Wojskowego umorzyła wszelkie dochodzenia w tej sprawie. Jej dokumentacja została niemal całkowicie zniszczona w 1982 r. w Toruniu p odczas stanu wojennego. Załoga czołgu została oczyszczona z wszelkich podejrzeń czy zarzutów.
Dowódca załogi podchorąży Bronisław Broniarz został oddelegowany na pozycję sanitariusza w pogotowiu ratunkowym w Rzepinie. Kierowca-mechanik starszy szeregowy Karol Geliszkiewicz przeżył po wypadku załamanie nerwowe i zmarł 12 czerwca 1971 r. w wieku 32 lat (według jednej wersji wskutek choroby nowotworowej, według innej wersji w wypadku samochodowym).
9 października 2006 r. na ścianie frontowej Szkoły Podstawowej nr 1 im. Bolesława Chrobrego przy al. Piastów 6 w Szczecinie została odsłonięta tablica upamiętniająca młode ofiary tego zdarzenia.
Wypadek z 14 grudnia 1981 r. przy ul. Powstańców Wielkopolskich
Trzecia historia, była tragicznym wy darzeniem, które rozegrało się w drugi dzień stanu wojennego, czyli 14 grudnia 1981 r. przy wjeździe z ul. Transportowej na ul. Powstańców Wielkopolskich, nieopodal przepompowni. Kolumna wozów zaopatrzenia technicznego (WZT) znajdowała się na głównej ulicy, ale zamykający kolumnę pojazd stoczył się z nieznanych przyczyn do pobliskiego stawu i utknął w tamtejszym mule.
Grupa nurków wojskowych z Kostrzyna nad Odrą miała przybyć na miejsce tragedii, ale staw był na tyle głęboki, a muł mocno utrudniał widoczność, że żołnierze nie byli w stanie zlokalizować pojazdu. Dopiero po kilku tygodniach ciała żołnierzy miały wypłynąć na powierzchnię spod pokrywy lodu i dopiero wtedy możliwy był pochówek tragicznie zmarłych.
Roland Semik
społeczny opiekun zabytków powiatu słubickiego
Towarzystwo Historyczne we Frankfurcie nad Odrą