Renatka to co opisałaś to naprawdę odrobinka fajnej prywatnej historii. Mieszkam w Słubicach 45 lat, pana Maślanki nie znam, ale pytałem moja mamę, znała go, był wojskowym, a jego żona była nauczycielką. A podobną przygodę z robieniem zdjęć nad Odra miałem w latach 80, kiedy dwóch żołnierzy z WOP (Wojsko Ochrony Pogranicza - w tamtych czasach nie było Straży Granicznej) chcieli mi zarekwirować aparat fotograficzny, ale im nie dałem, więc kazali mi wyjąć film z aparatu i oddać, otworzyłem go tak, że klisza się naświetliła i oddałem żołnierzom, ale byli nie zadowoleni i zabrali mnie na strażnice WOP, którą znałem już na pamięć, bo często nas tam zabierali, bo kiedy byliśmy dzieciakami i chodziliśmy na wagary nad Odrę to często nas łapali. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Słubice przypominało raczej bardzo dużą wieś niż miasto, wieczorami słychać było pianie kogutów i kwiczenie karmionych prosiaków, ale to było moje dzieciństwo, które wspominam z radością. Rozumiem tęsknotę za Naszym miastem, bo osobiście nie wyobrażam sobie tego, abym miał mieszkać w innym mieście, kocham i uwielbiam Słubice, tu się urodziłem, wychowałem i tu chcę mieszkać do końca moich dni. Renatka - będąc dzieciakiem, nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie, że będę kiedykolwiek we Frankfurcie, zawsze lubiłem przesiadywać na wale, marząc o tym, że fajnie było by przejść na drugą stronę Odry i choćby popatrzeć jak to jest "za granicą". Od kiedy Polska jest w sterfie Schengen możemy przechodzić przez granicę o każdej porze w dzień i w nocy, bez okazywania dokumentów na przejściu. Warto tu wrócić, odwiedzić stare kąty, wspomnieć dzieciństwo... Zapraszam osobiście nawet na herbatę