Witamy,
Gość |
TEMAT:
Moja sportowa historia 2017/09/01 15:03 #29859
|
Witam wszystkich internautów. Cieszę się, że mogę pisać w tak zacnym gronie i móc przekazać punkt widzenia młodego człowieka. Może na początek trochę o mojej historii sportowej. Zaczęła się ona nieco dziwne, nie od biegania... Choć już na podwórku jako maluch latałem jak wariacik, to ciągnęło mnie do wielu innych sportów. Od początku 2 klasy podstawówki trenowałem jiu jitsu. Świetny sport dla każdego, naprawdę polecam. Uczy pokory i odpowiedzialności, wraz ze wzrostem stopnia wzrastał poziom naszej odpowiedzialności, może to brzmieć dziwnie, ale serio tak to działa. Każdy starszym stopniem powinien pomagać i dawać przykład tym młodszym i mimo, że nie zawsze to mi się udawało, to zawsze się starałem i wiele mnie to nauczyło. W międzyczasie, gdy trenowałem jiu jitsu, próbowałem się odnaleźć w czymś jeszcze, w czymś w czym będę się czuł spełniony. Wiadomo sport zawsze jest dobry i każdy musi się w czymś dobrze czuć, żeby to pokochać. Ja uwielbiałem judo, ale to nie okazała się moja miłość. Gdzie tylko mogłem, to szukałem czegoś jeszcze. Siatkówka, piłka nożna, piłka ręczna, a nawet tenis stołowy, i jeszcze oczywiście lekkoatletyka, lecz wcześniej tego nie widziałem. W podstawówce już trenowałem, startowałem na zawodach na orliku na 60 i 200 metrów (gdzieś uciekło mi to z pamięci). Później były słynne czwartki lekkoatletyczne, które najbardziej skłoniły mnie do pozostawienia judo po 7 latach i zostaniu przy lekkoatletyce. Zakochałem się od razu w tym dreszczyku emocji przed starem, w uczuciu, gdy każdy patrzy właśnie na Ciebie i mówi że "tak to on dzisiaj wygra" i wielu innych powiedzeniach. To naprawdę potrafi dać niezłego kopa. Podczas mojej przygody z lekkoatletyką poznałem wiele fantastycznych ludzi, których nie sposób zliczyć i chociaż ich nie wymienię, to powinni dobrze wiedzieć, że to chodzi o nich. Każdy się wspiera nie ważne, czy ktoś był pierwszy, czy ostatni. Zdrowa rywalizacja, umiejętność podniesienia się po porażce, to jest właśnie to! +16 czy +30 każdy jest równy. Dzisiaj jestem tu gdzie jestem i bardzo się z tego cieszę, że udało mi się coś osiągnąć, lecz coś za coś. Wyjazdy na kadry oraz treningi, to niestety straty w szkole oraz zmniejszone kontakty ze znajomymi. Wylany pot na treningach i to uczucie, gdy już nie możesz, ale zrobisz jeszcze, o tak! Kocham to! A Wy co sądzicie? Jak tam Wasze historie? Jestem ich bardzo ciekawy. Pozdrawiam i do następnego felietonu. Antoni Plichta. Rocznik 2000. Pochodzi znad morza,... |
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
Ostatnia edycja: przez Antoni Plichta. |