Jak Robert Włodek ocenia ostatnie pięć lat pracy w powiecie słubickim? Wicestarosta i szef Nowej Lewicy zapowiada „publiczną spowiedź” i cykl raportów. Będziemy je publikować na naszych łamach. Pierwszy tekst już jutro.
Poniżej pełna treść zapowiedzi, która ukazała się na profilu Facebookowym Roberta Włodka. Kolejne raporty już wkrótce.
---
Trochę ponad pięć lat temu obdarzyliście mnie ogromnym zaufaniem i powierzyliście mi mandat radnego. A na pierwszej, uroczystej sesji nowej kadencji samorządu radni zdecydowali: Włodek - masz być słubickim wicestarostą.
Te dwie decyzje wywróciły moje życie do góry nogami. Musiałem zamknąć swoją małą firmę, której działalność dawała mi coraz więcej satysfakcji i skończyć wydawać gazetę – Pogranicze Lubuskie – którą tworzyłem przez prawie 15 lat i którą traktowałem jak swoje dziecko.
Bardzo lubiłem swoją pracę, ale byłem też gotów podjąć się nowego wyzwania. Chciałem przestać opisywać i oceniać naszą lokalną rzeczywistość, a zacząć ją tworzyć, kreować.
Wiedziałem też doskonale, że nie mogę zawieść Waszego zaufania. Bo skoro poszliście do wyborów i swój jedyny, naprawdę ważny głos oddaliście właśnie na mnie, to muszę stanąć na rzęsach żebyście tej decyzji nie żałowali.
Pełen ideałów, czystych intencji, z takim mocnym postanowieniem naprawiania naszego lokalnego świata wziąłem się do pracy. I wszedłem do budynku starostwa jak do stajni Augiasza. Wielomilionowe zobowiązania, ciągnący się spór z administracją rządową, komornik na kontach. Łatwo nie było. Ale kto, jak nie my? Co nas nie zabije…
Szybko zaczęła się proza samorządowego życia. Wpadłem do kotła lokalnego, politycznego piekiełka i zacząłem się w nim gotować. Niby wiedziałem na co się pisałem, ale jakoś ciągle byłem zdumiony, zaskoczony. Szalenie trudno było mi pogodzić się z tą nową rzeczywistością.
Ale nie rzuciłem ręcznikiem, ciągle chciałem walczyć.
Z biegiem czasu zrozumiałem, że ta praca to walka na dwóch frontach. I oba te fronty są dla przebiegu całej batalii równie ważne.
Bo z jednej strony stajnię Augiasza trzeba było przecież sprzątać: długi spłacać, spory kończyć, leczyć ten samorząd, a jednocześnie stawiać go na nogi, próbować reanimować.
Wszak projekty same napisać się nie mogły, drogi same łatać się nie chciały, a szkoły ciągle wyglądały jak z dekady późnego Gierka. Na tym froncie wiele potyczek wygraliśmy, niestety na kilku też polegliśmy.
Na drugim froncie walczyłem o to, by ocalić swoje wartości. O to, by nikomu nie udało się złamać mojego kręgosłupa. Musiałem więc bardzo szybko nauczyć się polityki, w jej najbardziej brutalnym, choć lokalnym wydaniu.
Czy mi się udało?
No i tu dochodzimy do sedna dzisiejszej wypowiedzi.
Kończy się moja pierwsza kadencja samorządu, chcę więc złożyć przed Wami - drodzy mieszkańcy - szczegółowy raport ze swojej pracy w ostatnich pięciu latach.
Chcę Wam napisać prawdę o tym, co nam się udało, ale też szczerze przyznać gdzie dostałem bęcki.
To będzie moja publiczna spowiedź na wiele tematów dotyczących naszego samorządu, gminnego i powiatowego. Szczera spowiedź.
Dzisiaj wstęp, pewnie przydługi, za co przepraszam.
A niebawem pierwszy raport merytoryczny.
Kłaniam się nisko. Z największym szacunkiem!
Robert Włodek