Witamy,
Gość |
TEMAT:
Granica otwarta! 2020/06/15 21:31 #35647
| Doczekaliśmy się wreszcie – granica otwarta. Od samego początku walczyłem o jej otworzenie. Organizowałem dwie manifestacje. W końcu otworzyli ją dla pracowników transgranicznych i później też dla pielęgniarek i lekarzy. Jak wspominam ten czas? Chciałbym przedstawić to z mojej perspektywy, bo przeżyłem trudne chwile. Od czego się zaczęło…. Najpierw mój syn Jonatan wylądował u mnie. Przyleciał z miasta Tjumen w Syberii, gdzie na uniwersytecie miał tygodniowe spotkanie naukowców. Nie mógł wrócić do Republiki Afryki Południowej, gdzie pracuje, nie mógł też lecieć do Barcelony, gdzie mieszka jego dziewczyna. Powiedział mi, że słabo się czuje, że może mieć koronę. Znalazłem malutkie mieszkanie dla niego na miesiąc. Przywitaliśmy się z daleka, rzuciłem mu kluczy. Dzień po przyjeździe syna dopiero otworzyli punkt badawczy. Trzeba było mieć skierowanie od lekarza, ale mój syn nie miał ważnego ubezpieczenia w Niemczech. Jednak udało się, mój lekarz zgodził się pomóc i dał skierowanie. Syn poszedł na badanie i już następnego dnia był telefon z potwierdzeniem – to koronawirus. Robiłem mu zakupy, które ściągał do siebie przez okno do mieszkania za pomocą wiadra. Przeżył ciężkie dni, gorączka do 40 stopni, którą zbił paracetamolem. Potem bolący kaszel nie do wytrzymania. Najbardziej pomógł rosół od teściowej. Nie było żadnych leków i baliśmy się szpitala, bo jak wspominałem nie miał ubezpieczenia. Ale się udało. Drugiego kwietnia mój syn mógł już opuścić mieszkanie. Miał zrobione badania krwi i dostał od lekarzy pismo potwierdzające jego odporność na COVID-19. Teraz już ma ubezpieczenie, urzędy się zachowały bardzo przyjaźnie. Już prawie 3 miesiące jest z nami, co mnie bardzo cieszy. Z kolei moja córka wraz z mężem i dziećmi mieszka w Poznaniu. Nie widziałem wnuków przez prawie 3 miesiące. Leon w lipcu kończy dwa latka, Artur 6 miesięcy. Na szczęście mamy internet, dostaję prawie codziennie zdjęcia i filmiki, rozmawiamy przez Skype. Oni mieszkają w malutkim 30-metrowym mieszkanku i nagle im nie wolno było wychodzić. Sąsiad, który się odważył usiąść na ławce przed domem z dziećmi otrzymał mandat wysokości 2.000 zł. Nora była tym przerażona. Jej mąż jest muzykiem i uczy w szkoły muzycznej. Prowadził lekcje w malutkim korytarzu zamykając drzwi do salonu, który jednocześnie jest sypialnią. Żłobek zamknięty, dzieci szaleją w zamkniętym pokoju, trudno ich uspokoić. Nawet dostęp do lasu był zabroniony, do teściów też nie mogli pojechać. Państwo policyjne? No i wreszcie – całkowite otwarcie granicy i mostu. Znajomi zadzwonili pytając co robimy? Nie byłem na to przygotowany. Córka z wnuczkami przyjeżdżają z Poznania w niedzielę, więc będziemy świętować ten dzień po prawie trzech miesiącach. Przychodzę na most 15 minut przed północą. Tu szykuje się delegacja z nadburmistrzem Frankfurtu, z drugiej strony czeka burmistrz Słubic. Chyba mają się spotkać oficjalnie i symbolicznie na środku mostu. A cała masa ludzi czeka na sygnał od straży granicznej. Przyjaciółka ze Słubic już jest na środku mostu i się śmieje, że czekałaby ją dwutygodniowa kwarantanna, gdyby w tej chwili chciała wrócić. Już tylko kilka sekund... 3, 2, 1 i szturm do Słubic! Wyciągam szampana i szklanki, mój syn otwiera butelkę i jeszcze raz witamy naszych przyjaciół ze Słubic. A tymczasem kolejka samochodów i ludzie pędzą w kierunku sklepów z papierosami. „Pewnie jutro Kaufland też będzie oblegany” – myślę. Stoimy jeszcze i patrzymy, jak pogranicznicy demontują blokady i szyld z napisem "kontrola graniczna". Wreszcie wraca normalność, bo to nie granice państwowe wstrzymują wirusa. Marzę sobie o jednym unijnym systemie zdrowotnym i socjalnym. Byłoby to najlepszy lek na ksenofobiczny nacjonalizm. Tymi myślami wracam do domu, żaby kumkają, a gwiazdy błyszczą w upalnej nocy na naszym transgranicznym niebie… Michael Kurzwelly |
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
Ostatnia edycja: przez Michael Kurzwelly. |