Mnie sie wydaje, że to wszystko jest tez uwarunkowane genetycznie. wywnioskowałam to na przykładzie swoim. moi rodzice zawsze byli humanistami ja tak samo. W podstawówce byłam najlepsza zrówno z polskiego jak i z matematyki, do czasu 5 klasy. Ze wszystkiego nadal miałam same piątki, natomiast nagle na matematyce zeskoczyłam na 3, w porywach 4. I nie miało to nic wspólnego z jakimś zacofaniem, ucyzłam się na bieżaco nic nie olewałam. W gimnazjum było juz tylko gorzej. Same 'tóje' z matmy , a nawet byłam raz zagrożona! Do tego doszła fizyka i chemia i o ile z fizyki radziłam sobie jakoś lepiej niż z matematyką, to z chemii kompletnie nic nie rozumiałam. Ratowały mnie tylko sprawdziany czy odpowiedzi z 'teorii', gdyz w tym byłam dobra i na pamiec mogłam wykuc wszystko, a do tego wsyztsko co wykułam rozumiałam, tylko ze z praktyki byłam dnem. Potem przyszło liceum i z matematyki miałam bardzo super babkę, która według mnie bardzo dobrze tłumaczyła i nigdy na nią nie bluzgałam, chociaż łapałam coraz częściej pały . Fizykę i chemię udawało mi się zawsze jakośc zaliczać na 3, nawet 4 ( oczywiscie dzięki sciągą), natomiast przed matemtyką miałam straszliwego stracha i mimo, ze nauczycielka super to przed każdym spr. umierałam. Oczywsicie dobre oceny z matmy miałam głównie dzięki teorii lub pomocy kogoś z klasy, co jakoś mnie ratowalo przed zagrozeniem. Na szczeście ogólnie byłam dobra uczennica, bioracą udział we wszystkich konkursach humanistycznych. Rodzice tez się nie czepaili o matmę, bo przeciez oni mieli to samo. Ile ja nocy idni spedziłam z kolezankami, które próbowały mi pomóc, chodziłam na korepetycje, gdzie babka po prostu cofneła sie ze mną do poziomu podstawówki , i od tej feralnej 5 klasy przerabiałyśmy materiał. Czasami miałam tego dosc, ale jak udawało mi się rozwiazać samej zadania byłam z siebie dumna, chociaz zabierało mi to mnóstwo czasu. Przed spr z matematyki siedziałam u niej całe weekendy i rozwiazywałam zadania. Co ciekawe, na spr miałam totalną pustkę i znowu pała.Doszło do tego, ze czasami uczyłam się któtszych zadań na pamięć, jeśli wiedziałam, ze takie bedą. Kiedyś ktoś mi powiedzial, ze własnie 5 klasa podstawówki jest przełomowa, bo wchodza ułamki,niewiadome itp. To chyba jednak prawda, bo 4 lata pierwsze to byla raczej pamięciówka ( np tabliczka mnozenia) dlaytego sobie radziłam. Nie mam umysłu analitycznego i nigdy nie będę miała. Studia wybrałam humanistyczne, bo dlaczego miałabym pójśc na inne? zeby kolejne lata się meczyć i robić coś, czego nie potrafię ogarnąć? Dlatego dnerwuję się kiedy w tv mówia o tym, ze młodzież wybiera studia humanistyczne, a ścisłe kierunki świeca pustkami. Niektórzy idą na łatwiznę, ale ja osobiście wybrałam kierunek taki, ze mimo tego ze humanistyczny, to pracy mam duzo,ale jestem zadowolona. Wiem jedno, kiedy moje dziecko bedzie miało podobnie jak ja problemy z matematyka, nie bede na nic naciskać, tylko bede się starać pomóc mu na tyle na ile bedzie ono w stanie.