Powstanie wielkopolskie kojarzy się nam z walkami w Poznaniu, hotelem Bazar, Paderewskim... Ale z nalotem na Niemcy?! Tymczasem prawdopodobnie pierwszy w dziejach nalot wykonany przez polskie lotnictwo miał miejsce właśnie wtedy, 9 stycznia 1919 r. Polacy zaatakowali Frankfurt nad Odrą. A było to tak...
Na początku stycznia 1919 r., dwa tygodnie po wybuchu powstania Polacy opanowali już większość Poznania i okolic. W rękach niemieckich wciąż znajdowało się jednak lotnisko we wsi Ławica. Die Fliegerstation Posen-Lawitz, jak nazywali je Niemcy, było kwaterą Flieger Ersatz Abteilung Nr. 4 (Zapasowego Oddziału Lotniczego Nr 4). Oddział ten liczył 200 żołnierzy (wg innych źródeł - do 400). Sporo, ale i tak w starciu z coraz liczniejszą armią powstańczą nie miał większych szans.
Kiedy zatem 5 stycznia 1919 r. Polacy przedstawili Niemcom propozycję kapitulacji, w bazie lotniczej rozpoczęły się dość burzliwe dyskusje. Część Niemców radziła, by chwycić za broń. Były jednak liczne głosy za przyjęciem propozycji kapitulacji, o ile powstańcy zgodzą się na wymarsz załogi Ławicy z pełnymi honorami. Ta koncepcja została przedstawiona Polakom. Ci jednak godzili się tylko na kapitulację bezwarunkową. - Zatem czekamy tu na was. Będziemy się bić - miał oświadczyć w tej sytuacji dowódca lotniska, porucznik Fischer. Niemcy zagrozili też wysadzeniem Fortu VIII, pełnego bomb lotniczych.
Po szturmie powstańcy mogli dopiero ocenić, jak bezcenna zdobycz trafiła w ich ręce. Na samej Ławicy oraz w położonej na Winiarach hali sterowców (dawny port do cumowania zeppelinów) znajdował się sprzęt lotniczy wartości ok. 160 mln marek. Były to m.in. kadłuby i części kilkuset aeroplanów, w tym gotowe do złożenia samoloty wielozadaniowe LVG C.V. Maszyny te, produkowane od 1913 r. przez berlińskie zakłady Luft-Verkehrs-Gesselschaft wedle konstrukcji inż. Franza Schneidera. Niemieckie lotnictwo używało ich na wojnie światowej do rozpoznania oraz bombardowań. Sporo z nich było niemal gotowych do lotu. Ze zdobytych części udało się złożyć kolejne 42 aeroplany. Jak wspominał Wiktor Pniewski - dowódca 1 eskadry lotniczej - ,,Z zapasów tych sformowane zostały 4 eskadry, a jeszcze w początkach stycznia wysłałem do Warszawy kilkadziesiąt samolotów.''
Zdobyte w Poznaniu niemieckie maszyny były początkiem polskiego lotnictwa. Wiele z nich wzięło wkrótce udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Jak się jednak okazało, swój chrzest bojowy aeroplany z Ławicy musiału przejść znacznie szybciej.
Szybka i sprawna bitwa nie zakończyła bowiem bynajmniej walk o Ławicę. Na wieść o jej zdobyciu Niemcy wysłali swe aeroplany bombowe. 7 i 8 stycznia zaatakowały one Poznań z lotniska we Frankfurcie nad Odrą. Byli zabici, a nalot wywołał w Poznaniu szok. Wywołał też ... chęć odwetu. Sześciu polskich pilotów (mówi się o Józefie Mańczaku, Damazym Kortylewiczu, Zygmuncie Rosadzie, Wojciechu Białym, Janie Kasprzaku i dowodzącym wyprawą Wiktorze Pniewskim) wskoczyło do dopiero co zdobytych maszyn (już z polskimi oznaczeniami), zapakowało na nie bomby i ruszyło na Frankfurt. 9 stycznia 1919 r. nad kompletnie zaskoczone niemieckie miasto nadleciał polski samoloty. Ich celem było lotnisko, bombardowane przez ponad godzinę. Każdy z samolotów miał na pokładzie sześć 25-kilogramowych bomb, które wyrzucano ręcznie. Polskie maszyny zrobiły więc sześć rundek nad Frankfurtem, po czym wróciły do Poznania.