Byłam przedwczoraj na spacerze. Nie tylko ja. Dziwne może trochę, że wszyscy - jakimś zrządzeniem losu - spacerowali przed słubickim Sądem Rejonowym. Widziałam zwykłych mieszkańców, jak to na spacerze. Nie widziałam żadnych „zdradzieckich mord” ani „pożytecznych idiotów”, ale może wzrok mam słaby...
Spacerowaliśmy tak po raz drugi. I najprawdopodobniej nie ostatni. Ta druga przechadzka zgromadziła nas więcej. Byli starsi, młodsi, byli studenci, emeryci, były całe rodziny z dziećmi. Osoby lokalnie znane, a także zwykli, przeciętni mieszkańcy. Wszyscy zaniepokojeni działaniami obecnej władzy.
Czy warto spacerować? Czy warto w taki sposób wyrażać swój sprzeciw? Czy warto poświęcać swój prywatny czas? Każdy ma wybór. My chcieliśmy spotkać się i porozmawiać o tym, co nam przeszkadza. A przeszkadza nam pisanie ustaw na kolanie, głosowanie pod osłoną nocy, autorytarne zmiany w demokratycznym dotąd państwie. Czy dobre zmiany, jeśli faktycznie takie są, trzeba przepychać w pośpiechu, w dwa dni i w dwie noce? Bez potrzebnej debaty, bez konsultacji z ekspertami i z mieszkańcami.
Mam nadzieję, że nasze spacery zaprowadzą nas do prawdziwie pozytywnych zmian. I nie mam tu na myśli kolejnych ustaw obecnej ekipy rządzącej. Chodzi mi o przebudzenie obywateli.
Być może właśnie teraz wielu z nas zrozumie, że brak udziału w wyborach to poddanie się walkowerem, rzucenie ręcznika na ring.
Ostatnie dni pokazały, że obywatele naprawdę mają wpływ na to, co dzieje się w ich ojczyźnie, także w kontekście lokalnym. Że obywatele MOGĄ coś zrobić, na coś wpłynąć, że coś od nich zależy. I to jest prawdziwa dobra zmiana – narodziny społeczeństwa obywatelskiego.
PS. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, Rozdział VIII, art. 173: Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz.