Kliknij przycisk i otwórz MENU >>
Sezony triathlonowy za nami? Bynajmniej! Rafał Borowiak po raz kolejny udowadnia, że nie ma rzeczy nie możliwych. Po egzotycznej wyprawie do Chin, która dała mu awans na mistrzostwa świata, postanowił sprawdzić się po drugiej stronie globu, w zawodach Ironman 70.3 Cartagena w Kolumbii.

Rafał Kolumbia

Pytany przez naszą redakcją o to skąd taki pomysł i dlaczego wybrał właśnie tamto miejsce, odpowiedział krótko: bo tam jeszcze nie byłem! Tym razem największym wyzwaniem był nie tyle sam dystans (połówka Ironmana, czyli 1.9 km pływania, 90 km jazdy na rowerze oraz 21.1 biegu), co warunki atmosferyczne. A konkretnie zabójcza dla Europejczyków wilgotność powietrza wynosząca 98%, a do tego 32 stopnie ciepła. Jak określił to sam Rafał - idealna poniewierka na koniec sezonu.

I jak w tych warunkach spisał się słubiczanin? Nie będzie zaskoczenia – jak zwykle rewelacyjnie. Choć o życiówce nie mogło być mowy ze względu na wspomniane warunki, to na mecie zmierzono mu świetny czas 4:56:19, co dało mu 71 miejsce na… 2000 uczestników. Warto dodać, że startował tam jako jedyny Polak. Po powrocie do kraju opowiedział nam o swoich wrażeniach. Poniżej jego relacja.
 
Ostatni start w tym roku przypadł 3 grudnia na Ironman 70.3 Cartagena w Kolumbii. Decyzja zapadła krótkoterminowo i miał być to sprawdzian dla organizmu w ciężkich warunkach. Pływanie odbyło się w Morzu Karaibskim. Organizator zaplanował start pierwszej fali (zawodnicy Pro) na 6:15. Moja grupa wiekowa miała startować o 7:21 (17 fala z 20). Doszło do 30 min. opóźnienia, tak więc temperatura powietrza miała już 32 stopnie. Z tego względu organizator poskracał odstępy czasowe pomiędzy startami poszczególnych fal zawodników. I dlatego przez cały dystans doganialiśmy wcześniejsze fale. Temperatura wody miała 29.2 stopnia, tak więc pływałem bez pianki i ostatecznie kończę ten etap z czasem 36 min. Wyjście z wody, długi dobieg do strefy zmian i zacząłem walkę na rowerze.

Trasa to jedna pętla 90 km (45 km wzdłuż wybrzeża w kierunku Barranquilli i powrót). Pierwsza cześć to nieustanny podjazd pod wiatr. Entuzjazm opada wtedy bardzo szybko w takich warunkach. Całe szczęście na powrocie odrobiłem częściowo straty czasowe, ale konieczne były dłuższe postoje na bufetach, aby schłodzić organizm zimną wodą. Etap biegowy odbył się na starym mieście Cartageny. Dwie pętle po 10.5 km plus dobieg. Bym to największy sprawdzian wytrzymałości. Całe szczęście co 1.5 km były bufety z lodem i zimną wodą. Przy 34 stopniach w cieniu nie można było odpuścić żadnej możliwość redukcji temperatury ciała. Bieg zajmuje mi końcowo 1 h i 40 min. Walka była do samej mety, aby nie przysporzyć wstydu naszemu krajowi jako jedyny Polak.


Zawodami w Kolumbii Rafał Borowiak podsumował tegoroczny, niezwykle udany sezon. A słubiczanin ma się czym pochwalić. Zaliczył udany start na mistrzostwa Polski (16 miejsce) oraz mistrzostwach Europy we Frankfurcie nad Menem (178 miejsce w tym ponad setka zawodników w kategorii PRO), ustanowił też życiówki na wszelkich możliwych dystansach.

Teraz czas na krótki odpoczynek, a potem przed Rafałem Borowiakiem kolejny sezon i kolejne wyzwania. Będziemy o nich informować.

Spodobał Ci się artykuł? Daj lajka i udostępnij dalej. Dziękujemy :)

Chcesz dodać komentarz do artykułu? Zaloguj się lub zarejestruj swoje konto na portalu.